Rybałtowska Barbara - Bez pożegnania 003 - Kolo graniaste(1), ebooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BARBARA RYBAŁTOWSKA
KOŁO GRANIASTE
1
Mojej Mamie
Byłaś tarczą mocarną,
Najczujniejszym czuwaniem,
Pierwszym sędzią łaskawym,
Bezmiernym kochaniem.
Przeciw światu — malutka,
Waleczna jak lwica,
Nikt się nigdy tak nami
Jak Ty nie zachwycał.
Nikt tyle nie przebaczył,
Nie nauczył tyle,
Nikt nie zwątpił w nas nigdy,
Jak Ty ni przez chwilę.
Wszystko, co w Nas najlepsze,
Pochodzi od Ciebie.
Z Tobą w piekle zesłania
Było mi jak w niebie.
Wykarmiłaś nas wiarą,
Nadzieją, kochaniem.
Byłaś z nami i jesteś,
Będziesz i zostaniesz.
Czy daleko, czy blisko
To nie ma znaczenia.
Dla miłości nad wszystko
Nigdzie śmierci nie ma.
Tyś mnie wciąż namawiała
Do pisania wierszy.
Weź więc ten najtrudniejszy,
Marny, lecz najszczerszy...
Basia
2
Książka ta oraz wiersz poświęcone są pamięci Zofii
Rybałtowskiej-Hałki z domu Rydz (12 maja 1910 -11 maja 2008),
która była pierwowzorem głównej bohaterki Sagi.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Świeca wypaliła się niemal do końca, zdmuchnęłam ją i odłożywszy
książkę, przytuliłam się do poduszki. Zapach roztopionego wosku
przyjemnie drażni nozdrza. Nie czuję senności, patrzę na granatowe niebo za
oknem. Noc jest pogodna i rozgwieżdżona. Stojący na parapecie aloes
(dostałam go od żony organisty), w niewidocznej z mego legowiska
doniczce, wygląda w ciemności jak kontur odległej plamy na kiczowatym
obrazie. Lampa uliczna może ujść z powodzeniem za księżyc. Mrużę oczy i
myślę, że gdybym namalowała taki obraz, nazwałabym go też jakoś
kiczowato, np. „Hawajska noc" albo coś w tym rodzaju.
Wiatr uderzył o szyby i przypomniał mi, gdzie jestem naprawdę.
Egzotyczna wizja odpłynęła wraz z ogarniającym mnie już ciepełkiem,
będącym zapewne zapowiedzią snu. Słyszę miarowy oddech Kasi. Śpi
otulona pierzynką blisko mnie. Tylko ona i ja w tej dużej przestrzeni
zapełnionej rzędami piętrowo ustawionych pryczy... Za tydzień mają je stąd
usunąć. Czy Teofil zdąży do tego czasu wrócić z meblami? W ogóle nie ma
przecież pewności, czy uda mu się coś na zachodzie kupić, chociaż
Majewski namawiając go na tę wyprawę miał pewność, że nie będzie
daremna.
Majewski jest pracownikiem Państwowego Urzędu Repatriacyjnego i
nieraz już tam jeździł z przesiedleńcami ze Wschodu. Przy okazji zwoził z
tak zwanych Ziem Odzyskanych różne rzeczy, głównie naczynia i sprzęty
domowe, którymi tutaj handlował. Sami kupiliśmy od niego fajansową
miednicę i taki sam dzban na wodę, a także malowane porcelanowe
pojemniki na produkty żywnościowe. Niemieckie napisy pokryłam olejną
farbą tego samego granatowego koloru co oryginalne malowidła, a na tym
wyskrobałam cienkie literki, mówiące o tym, co w którym z nich się
znajduje: cukier, sól czy mąka.
Moja singerowska maszyna do szycia, której dowiezienie tu aż z Afryki
przysporzyło nam tyle trudu, oddaje mi teraz nieocenione usługi. Poszyłam
już obrusiki i zasłonki do kuchni - biało-niebieskie, pod kolor porcelany - i
brakuje mi tylko tejże kuchni. Teofil nie znalazł dotąd stałego zajęcia i to
3
uniemożliwia nam wynajęcie mieszkania. Tylko mnie udało się dotychczas
przepracować parę dni w bibliotece parafialnej. Bardzo by mnie taka praca
na stałe cieszyła, niestety, zastępowałam tylko chorą w tym czasie
organiścinę, która pełni rolę bibliotekarki. Jest to znakomity księgozbiór,
należący przed wojną do jednego z okolicznych dworów. Jego właściciel,
słusznie przewidując, że zostanie usunięty z majątku, zanim zbiegł za
granicę, ofiarował parafii swoją gromadzoną starannie przez kolejne
pokolenia bibliotekę. Dużo w tym wartościowej literatury fachowej z
różnych dziedzin, jest też przekrój beletrystyki dla dorosłych i dzieci. Dostęp
do tej biblioteki sprawia, że czasami zapominam o kłopotach, które nas
zewsząd osaczają.
Od czasu przyjazdu do Zamościa (czy zdołam to miasto pokochać?)
niczego nie jestem pewna. Ani naszego jutra, ani tego czy dobrze
wybraliśmy port przeznaczenia, ani - i to jest najgorsze - moich uczuć.
Minęło prawie siedem lat od śmierci Piotra. Nie sądziłam, że kiedykolwiek
zdołam go zapomnieć i wyjść ponownie za mąż, a jednak to się przecież
stało.
Miałam dosyć samotnej walki z losem, a Teofil na pewno zasługiwał na
zainteresowanie. Niewątpliwie był najbardziej godnym uwagi mężczyzną,
jakiego spotkałam w czasie mojej tułaczki. Jednak i na niego nie
zwróciłabym uwagi, gdyby się tak bardzo o to nie starał. Kiedy doszło już do
rozmów o wspólnym życiu, miałam jednak opory, nie wiedziałam, jak Kasia
na to zareaguje, bo przecież wychowywałam ją w kulcie zmarłego ojca.
Długo rozważałam wszystkie „za" i „przeciw", zanim powiedziałam „tak".
Odkąd wróciłam do kraju, mam wątpliwości, czy postąpiłam słusznie
wchodząc w nowy związek. Nie dlatego że mój mąż nie spełnia moich
oczekiwań. Przyczyna tkwi we mnie. To ja nie potrafię dać mu tyle, na ile
zasługuje, zawierzyć mu do końca, nie obwiniać go w duchu bezsensownie o
to, że życie po powrocie do kraju nie układa nam się tak, jak oczekiwaliśmy.
Zaczęło się to chyba od momentu, kiedy po przekroczeniu granicy w
Dziedzicach dowiedzieliśmy się, że nie mam szans wrócić do Warszawy, bo
została niemal doszczętnie zrujnowana i nie ma co marzyć o urządzeniu się
tam, jeśli nie posiada się rodziny z mieszkaniem. Teofil przyjął tę wieść
niemal z ulgą, proponując od razu osiedlenie się w jego rodzinnych stronach.
Przystałam na to, ale zadra w moim sercu zaczęła się rozrastać. Zadra tym
bardziej uciążliwa, iż wiem, że nie do końca mam rację. Przecież on ma takie
samo prawo do przywiązania do bliskich mu miejsc jak ja, to po pierwsze.
4
Po drugie martwi mnie sam fakt, że przychodzi mi do głowy, żeby go
obwiniać, bo to świadczy, że nie ma może we mnie tyle uczucia, ile
potrzeba. Dużo ostatnio o tym myślę i stąd te bezsenne noce. A może
przyczyna tkwi w czymś innym?
Może tak deprymująco wpływają na mnie te nagłe napady bólu w dole
brzucha. Zdarzają mi się od dwóch tygodni coraz częściej. Czuję się
zmęczona, osłabiona i zgorzkniała, jakby wszystko było już poza mną, a
mam przecież dopiero trzydzieści jeden lat! Dopiero czy może już?
Najgorsze są te nocne rozmyślania. Powinnam z tym skończyć.
Tylko jak? Z westchnieniem przewracam się na drugi bok. Która to może
być godzina? Nie chce mi się sięgać po zegarek, tak ciepło jest pod kołdrą.
Powinnam może wstać i przegrzebać w piecu, żeby żar ostał się do rana.
Waham się, czy tego nie zrobić, w końcu lenistwo zwycięża. To też nie jest
w moim stylu. Sama sobie się dziwię...
Jedna z jasno świecących gwiazd w zgrubieniu szyby rozmazuje się i
rozszczepia na drobne, ostre, migotliwe kruszyny. Zupełnie jakby do mnie
mrugała. Jeśli spadnie, kiedy wypowiem jakieś życzenie, to ono się spełni -
postanawiam.
Wbrew myślom, które przed chwilą snuły mi się po głowie, szepcę: „Chcę,
żeby Teofil dzisiaj wrócił". Roześmiałam się sama z siebie, z mojej
niekonsekwencji. Bo oto wątpliwości spędzają mi sen z powiek, a przecież
przyzwyczaiłam się już do opiekuńczej obecności mego męża i martwię się,
czy nic złego mu się nie stanie w podróży.
Dzięki temu, że jakoś polubili się z Majewskim, możemy zostać w domu
noclegowym do czasu znalezienia mieszkania. To on nam to wyjednał w
ratuszu. Tym razem pojechał do Opola i Wrocławia ciężarówką i namówił
Teofila, żeby mu towarzyszył. Podobno można tam za bezcen kupić od
szabrowników eleganckie meble z opuszczonych przez Niemców domów.
Jaka to jednak ulga, że nie wyjedziemy na wieś!
Teofil, załamany, że nie może znaleźć pracy, wpadł na pomysł, żeby może
osiąść na gospodarstwie po jego bracie, który zginął na froncie.
Szczegółowe wiadomości o losach zmarłych rodziców i bracie Teofila
przywiózł nam jego stryj Jędrzej. Zabrał nas do Nożewa saniami
zaprzężonymi w parę koni. Po drodze namawiał do pozostania tam na stałe,
bo mój mąż jako jedyny ocalały z rodziny powinien wszystko dziedziczyć.
Okazało się, że jest to piętnastohektarowy kawałek ziemi z dość
obszernym, ale zupełnie zdewastowanym domem. Spędziliśmy tam dwa dni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy