Roberts Nora - Klucze 03 - Klucz odwagi, Romanse

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->ORA ROBERTSKLUCZ ODWAGIROZDZIAŁ PIERWSZYZoe McCourt wychowała się w górach Zachodniej Wirginii wraz z trójką młodszegorodzeństwa. Miała szesnaście lat, kiedy poznała chłopaka, który odmienił jej życie. Czterylata wcześniej ojciec uciekł z żoną innego mężczyzny.Zoe nie rozpaczała zbytnio z tego powodu. Tata był poryw - czym, nieobliczalnymfacetem, który wolał pić piwo z kumplami albo posuwać żonę sąsiada niż zatroszczyć się owłasną rodzinę.Było im teraz ciężko, bo dopóki z nimi mieszkał, prawie co tydzień przynosił wypłatę.Matka-szczupła,nerwowakobieta,palącapapierosazapapierosem-rekompensowała sobie ucieczkę męża, zastępując go systematycznie kochankami ulepionymiz tej samej gliny, co Bobby Lee McCourt. Na krótką metę zapewniali jej szczęście, na dłuższą- gniew i smutek, lecz tak czy inaczej nie potrafiła wytrzymać bez mężczyzny dłużej niżmiesiąc.Crystal McCourt wychowała potomstwo w podwójnej przyczepie ustawionej naparceli w Hillside Trailer Park. Gdy małżonek dał nogę, pijana w sztok - powierzywszy Zoeopiekę nad gospodarstwem - wskoczyła do swego wysłużonego camaro i wyruszyła w pościgza, jak to ujęła, „tym blagierem i jego tanią dziwką”.Eskapada trwała trzy dni. Crystal nie znalazła Bobby'ego, lecz wróciła trzeźwa. Wpościgu straciła część szacunku dla samej siebie oraz pracę w salonie piękności Debbie.Daleko mu było do luksusu, jako że znajdował się w baraku, ale utrata stałej pensji oznaczaładla rodziny brak środków do życia.To doświadczenie w znacznym stopniu zahartowało Crystal. Zebrała dzieci, kazała imusiąść i oświadczyła, że teraz będzie ciężko, bo sprawy idą niezbyt dobrze, ale znajdzie sięjakieś wyjście.Powiesiła na ścianie w kuchni swój dyplom kosmetyczki i otworzyła własny salonpiękności. Podcinała Debbie ceny, a była naprawdę niezłą fryzjerką.Przyczepa przesiąkła wonią dymu, utleniaczy i płynu do trwałej, ale dawali sobie radę.Najstarsza córka myła klientkom głowy, zamiatała obcięte włosy i pilnowałamłodszego rodzeństwa. Gdy się okazało, że ma zdolności, matka zaczęła jej powierzaćczesanie, a niekiedy strzyżenie. Zoe marzyła o czymś lepszym, o czymś więcej, o świeciepoza szeregiem przyczep.Uczyła się dobrze, lubiła zwłaszcza matematykę. Ponieważ biegle dokonywałaobliczeń, przejęła odpowiedzialność za księgę przychodów, podatki, rachunki.Była już dorosła, nim ukończyła czternaście lat, a jednocześnie wzbierała w niejdziecięca tęsknota, by wydarzyło się coś niezwykłego, coś, co odmieniłoby jej życie. Nicdziwnego, że James Marshall zawrócił dziewczynie w głowie.Bardzo się różnił od chłopców, których znała. Nie tylko z racji wieku - miałdziewiętnaście lat, podczas gdy ona zaledwie szesnaście - ale także dlatego, że jeździł poświecie i wiele widział. Poza tym, Boże, jaki on był przystojny! Po prostu książę z bajki.Co prawda jego dziadek, górnik, pracował w tutejszych kopalniach, lecz dzielące ichpokolenia strząsnęły z siebie węglowy pył, nabierając stopniowo poloru i blasku.Rodzina Jamesa miała pieniądze, dostatecznie duże, by zapewniły odpowiedniąpozycję społeczną, wykształcenie i podróże do Europy. Mieszkali w największym domu wmieście, białym i szykownym jak suknia ślubna, a James oraz jego siostra uczyli się wprywatnych szkołach.Marshallowie lubili wydawać duże wystawne przyjęcia z muzyką na żywo idelikatesowymi potrawami dostarczanymi na zamówienie. Pani Marshall zawsze wzywałaCrystal, by ułożyła jej włosy, a Zoe często towarzyszyła matce i zajmowała się paznokciamiszacownej klientki.Śniła o tym domu, czystym, pełnym kwiatów i gustownych przedmiotów. Wspanialebyło wiedzieć, że ludzie mogą tak żyć. Że nie wszyscy tłoczą się w przyczepachśmierdzących chemikaliami i zastarzałym papierosowym dymem.Przyrzekła sobie, że kiedyś zamieszka w domu. Nie musi być tak imponujący, jakrezydencja Marshallów, ale to będzie prawdziwy dom, z ogródkiem, choćby niewielkim. Ikiedyś odwiedzi miasta, o których wspominała pani Marshall - Nowy Jork, Paryż, Rzym.Dlatego odkładała drobne pieniądze z napiwków i dorywczych prac. Tylko częśćoddawała mamie na opędzenie najpilniejszych wydatków.Miała dobrą rękę do pieniędzy Do szesnastego roku życia udało jej się zaoszczędzićczterysta czternaście dolarów, które trzymała na potajemnym koncie.W kwietniu, kiedy skończyła szesnaście lat, zarobiła dodatkowe pieniądze, obsługującgości na jednym z przyjęć u Marshallów. Nieźle się prezentowała i była chętna do pracy.Nosiła wówczas długie włosy, opadające czarną kaskadą na plecy. Zawsze była szczupła, agdy wyrosła i rozkwitła, zaczęła budzić zainteresowanie chłopców. Nie znajdowała czasu dlanich - w każdym razie niewiele.Miała złocistobrązowe oczy o migdałowym wykroju, które nieustannie obserwowały,szukały, pytały; i pełne usta, nieskłonne do śmiechu. Ostre, nieco kanciaste rysy nadawałytwarzy egzotyczny wyraz, kontrastujący z wrodzoną nieśmiałością Zoe.Słuchała poleceń i wykonywała je dobrze - a przy tym starała się nie narzucać.Nie wiadomo, czy to urocza dziewczęca nieśmiałość, czy rozmarzone oczy, czy możezręczność i dyskrecja zwróciły uwagę Jamesa. Tak czy inaczej zaczął z nią flirtować owegowiosennego wieczoru, czym najpierw wprawił dziewczynę w zakłopotanie, a potem pochlebiłjej próżności. I poprosił o następne spotkanie.Spotkali się po kryjomu, co wzbudziło dodatkowy dreszcz emocji. Fakt, że interesujesię nią taki chłopak jak James, napełnił Zoe romantycznym uniesieniem. Potrafił słuchać,więc zapomniała o nieśmiałości i opowiedziała mu o swoich marzeniach, nadziejach,otworzyła swe serce.Był dla niej miły i ilekroć mogła wymknąć się z domu, wybierali się na długieprzejażdżki samochodem albo przysiadali w jakimś zakątku i rozmawiali, spoglądając wgwiazdy.Rzecz jasna, już niebawem przestali się ograniczać do samej rozmowy.Powiedział, że ją kocha. Że jej potrzebuje.Pewnej ciepłej czerwcowej nocy rozłożyli czerwony koc w lesie przesyconymzapachami lata i Zoe oddała się Jamesowi z optymistyczną żarliwością młodej, niewinnejistoty. Nadal był miły i czuły, przyrzekał, że nigdy się nie rozstaną. Zapewne w to wierzył. Boona uwierzyła bez zastrzeżeń.Ale młodzieńcze zauroczenie miało swoją cenę. Zoe ją zapłaciła. I on - jak sądziła -również. Być może zapłacił cenę o wiele, wiele wyższą niż ona. Ponieważ Zoe straciłaniewinność, on natomiast stracił znacznie cenniejszy, skarb.Zerknęła teraz na ten skarb. Na swojego syna.James odmienił jej życie, Simon natomiast sprawił, że nabrało nowego sensu. Winnym wymiarze, w innym miejscu. Pierwszy chłopak pozwolił jej zakosztować przedsmakukobiecości. Dziecko uczyniło ją kobietą.Dorobiła się domu - małego domku z niewielkim podwórkiem - i dorobiła się go bezniczyjej pomocy. Nie zwiedziła przepięknych miejsc, o których marzyła, lecz za to oglądaław oczach syna wszelkie cuda świata.A teraz, gdy upłynęło prawie dziesięć lat od chwili, gdy po raz pierwszy przytuliłaSimona i obiecała, że nigdy go nie zawiedzie, wspinali się razem o stopień wyżej. Zamierzaładać mu coś więcej.Zoe McCourt, nieśmiała dziewczyna z Zachodniej Wirginii, zakładała własneprzedsiębiorstwo w uroczym miasteczku Pleasant Valley w stanie Pensylwania, do spółki zdwiema kobietami, które w ciągu dwóch miesięcy stały się dla niej bliskie jak siostry.„Pokusa”. Podobała jej się nazwa. Chciała, żeby tym właśnie była ich firma dlaklientów i gości. W realizację przedsięwzięcia musiały włożyć jeszcze dużo pracy. Ale nawetta praca stanowiła coś w rodzaju pokusy, bo łączyła się ze spełnieniem marzeń.Galeria sztuki i rękodzieła Malory Price miała zająć połowę parteru ich pięknego,nowo nabytego domu. Drugą połowę przeznaczyły na księgarnię Dany Steele. Piętro zaśprzypadło Zoe, szefowej salonu kosmetycznego.Jeszcze tylko parę tygodni, pomyślała. Parę tygodni odnawiania i ustawiania mebli,artykułów, wyposażenia. A potem otworzymy podwoje.Żołądek ścisnął jej się na samą myśl, lecz niekoniecznie ze strachu. Także z radosnegopodniecenia.Wiedziała dokładnie, jak wszystko będzie wyglądało. Zdecydowane kolory i jasneświatło w głównym pomieszczeniu, delikatniejsze kojące odcienie w gabinetachzabiegowych. Ustawi, żeby był nastrój, zapachowe świece i powiesi na ścianachprzyciągające wzrok obrazy. Wybierze korzystne, odprężające oświetlenie.Pokusa. Dla umysłu, ciała i ducha. Zamierzała zaoferować klientkom usługikompleksowe.Tego wieczoru jechała z Valley, gdzie znalazła dom i gdzie miała niebawem otworzyćswój salon, w góry - na spotkanie ze swym przeznaczeniem. Lekko nadąsany Simon wyglądałprzez okno. Był niezadowolony - wiedziała o tym - że kazała mu włożyć garnitur. Aleprzyjęcie zaproszenia na kolację do takiego domu, jak Wzgórze Wojownika, wymagałoodpowiedniego stroju.Mimowolnie obciągnęła dół sukienki. Kupiła ją niedrogo na wyprzedaży i miałanadzieję, że ciemnofioletowa dzianina pasuje do okoliczności.Zastanowiła się, czy nie lepiej byłoby ubrać się w coś czarnego, żeby wyglądaćgodniej i poważniej. Ale tak bardzo lubiła kolory, poza tym na dziś potrzebowała czegoś, cowzmocniłoby poczucie pewności siebie. Nadszedł jeden z donioślejszych wieczorów w jejżyciu, więc równie dobrze mogła włożyć na siebie ciuch, który poprawiał samopoczucie.Zacisnęła usta. Myśli znów krążyły wokół tematu, którego wolałaby uniknąć, leczmimo wszystko musiała go poruszyć. Jak wytłumaczyć dziewięcioletniemu chłopcu, czegosię podjęła i co ją czeka?- Chyba powinniśmy pogadać o dzisiejszej kolacji - zaczęła.- Założę się, że nikt prócz mnie nie będzie w garniturze - mruknął.- A ja się założę, że nie masz racji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy