Rozdział 2, ◦●moje tłumaczenia●◦, Zakończone, ZAKOŃCZONE - Gena Showalter - Alien Huntress 04 - Tempt ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 2
NATCHMIASTOWE, PALĄCE PODNIECENIE. Tego doświadczył Breean Nu, teraz
przywódca armii Rakan, kiedy pierwszy raz usłyszał chrapliwy kobiecy głos przenikający jego szał
bitewny. Kiedy jego wzrok wylądował na niej, skąpanej w świetle księŜyca, jego podniecenie tylko
wzrosło i nierozumnie skupił na niej całą swoją uwagę. Zrozumiałe, zwaŜając na jego przeszłość.
Widział i chciał. Rozpaczliwie.
Chciał pomknąć do niej, z wszelkim zamiarem domagania się jej, jako swojej, kaŜdy
przywódca wojskowy zasługiwał na nagrodę po zwycięstwie.
On był przywódcą, wygrał, więc
ona
będzie jego nagrodą. Nawet teraz,
szczególnie
teraz,
krew huczała w nim, gorąca, głodna. Nie po więcej walki. Po kaŜdy centymetr jej.
„Moja,” Znów powiedział. Rakańskie kobiety zostały zdziesiątkowane przez plagę po tym jak
obcy przekradli się na ich planetę kilka lat temu. Te kobiety zaczęły jeść męŜczyzn. Jeść, jak posiłek.
Nigdy wcześniej nie natknąwszy się na chorobę, Rakanie byli w rozsypce, nie wiedzieli, co mają
robić, albo jak pomóc. A potem było juŜ za późno. Tak wielu umarło, niemal nikt nie pozostał.
DrŜąc, jego nagroda wyrwała nadgarstek z uścisku i cofnęła się od niego. Jeden krok, dwa.
Och, nic z tego. Za bardzo lubił być przy niej.
„Stój,” powiedział, tak jak ona mówiła przed chwilą.
Podniosła swój podbródek, w uporze i dalej się poruszała „Ani mi się śni.”
Sprzeciw? Ze strony wojennej zdobyczy? Nigdy Ŝadnej nie posiadał, wszystko, co wiedział to,
Ŝe inni Ŝołnierze, z innych planet często trzymali ich, jako niewolników. A niewolnicy robili
wszystko, co im powiedziano. Musiał po prostu jej to uświadomić.
ChociaŜ, szczerze mówiąc, Breean nigdy nie sądził, Ŝe znajdzie się w tego typu sytuacji. Był
zwykłym rybakiem i Raka, jako pokojowa planeta, którą była, nigdy nie musiała wykorzystywać
królewskich wojsk. Większość mieszkańców była posłuszna królowi bez pytania, a przybysze nie
mieli wstępu na ich ziemię. AŜ do sekretnego przybycia Schönów. Do czasu, gdy Schöni ich
zniszczyli, zaraŜając kobiety, które później zabiły Ŝołnierzy i wszystkich innych.
W tym czasie Breean mieszkał na morzu, które pokrywało większość Raki, jedyny Ŝywiciel
swojej matki i sióstr. Wrócił pewnego dnia Ŝeby znaleźć je umierające, i tysiące innych juŜ martwych,
w końcu kobiety straciły swoje zasoby Ŝywności, i zwróciły się przeciw sobie. Więc zgromadził
niezakaŜonych ocalałych, których tylko mógł i rozpoczęli walkę, wypędzając Schönów.
Tłumaczenie: bivi_bavi
Doświadczenie zmieniło ich. Nie byli niewinnymi, głupimi męŜczyznami jak kiedyś. Byli
twardsi, podlejsi, całkowicie bezlitośni. I tacy musieli zostać.
„Powiedziałem ci Ŝebyś się zatrzymała, kobieto.” Nie było miejsca na kompromis w jego
tonie. „ Będziesz posłuszna. Jestem twoim panem.”
„ Jak słodko. Wielki chłopiec myśli, Ŝe ma kontrolę.” Błyskawicznie wyciągnęła kolejną broń
ogniową z kabury u boku. Tak naprawdę nigdy nie widział Ŝadnej aŜ do dzisiejszej nocy, ale oglądał
obrazki i wiedział, czego ma się po nich spodziewać. W drugiej ręce trzymała nóŜ. Z noŜem juŜ się
dobrze zapoznał. „ Teraz wycofaj się.”
Łup wojenny czy nie, powinna juŜ zareagować na jego zapach. „ Chodź do mnie,” powiedział,
tylko Ŝeby zobaczyć co zrobi. „Dotknij mnie.” Od czasu zbudowania swojej własnej armii, był
przyzwyczajony do przestrzegania jego rozkazów.
Potrząsnęła głową, kontynuując swoją powolną podróŜ wstecz. Jej oczy były duŜe, lśniące i
krystaliczne, mieszana plamek srebra i błękitu. Włosy pod jej czapką były jasne. Jej nos zgrabny, a
policzki zaokrąglone. Ale coś w niej było… nie tak. Im dłuŜej ją studiował, tym bardziej wydawało
mu się jakby druga twarz czaiła się pod pierwszą. Twarz z szerzej rozstawionymi
zielonymi oczami
.
Bardziej arystokratycznym nosem. Szczuplejszymi policzkami.
Ciemnymi włosami
.
Spakowane razem nie było tak ładne. A jednak było bardziej erotyczne, bardziej zmysłowe.
Usta były bardziej soczyste, czerwieńsze, stworzone do ssania. Włosy bardziej aksamitne, mógł sobie
łatwo wyobrazić ciemne pasma trzymane w jego dłoni, kiedy będzie wchodził w to smakowite ciało.
Jednak nie była powodem tak silnych, natychmiastowych fantazji. KaŜda kobieta
spowodowałaby taką samą reakcję. Było po prostu za długo, od kiedy zaznał przyjemności, tak
cholernie długo. Tęsknił za seksem bardziej niŜ tęskniłby za utratom ręki.
„Dlaczego tak na mnie patrzysz?” warknęła. Spojrzała za siebie jakby kogoś szukała. Jej
ramiona zgarbiły się, gdy nie spostrzegła nikogo. Kiedy stanęła do niego twarzą musiała uświadomić
sobie, Ŝe przysunął się bliŜej, poniewaŜ krzyknęła.
„Cofnij się!”
Breean nie wiedział, co ma zrobić z tą kobietą. Nie z podwójną twarzą i na pewno nie z
faktem, Ŝe wydawała się być w kaŜdy sposób na niego odporna. To prawda, nie był w pobliŜu kobiet
od dwóch lat, ale na pewno był jeszcze zdolny do uwiedzenia jednej. I co się stało z jego determinacją
do narzucenia niewolnikowi swojej woli?
Tłumaczenie: bivi_bavi
Porzuć broń i dotknij mnie, mały człowieku.
Albo była kosmitom? Skrzywił się, nie podobało
mu się, Ŝe nie wie. W rzeczywistości, było duŜo rzeczy, których nie wiedział i odpowiedzi były
waŜniejsze niŜ jego głód. „ Skąd AIR wiedział, Ŝe przybędziemy?” Odwiedził ją kilka razy w
tajemnicy, z nikim nie rozmawiał i pozostawał w cieniu. Jednak. Przypuszczał, Ŝe mogli go zobaczyć.
Ale dlaczego nie zaatakowali wcześniej?
„Byli dobrymi ludźmi.” Powiedziała ze złością, ignorując go, znowu zaczynając się cofać.
„Nie musiałeś ich krzywdzić.”
„My jesteśmy dobrymi ludźmi.” Podchodził do niej powoli „ Ci agenci nie powinni próbować
nas krzywdzić.”
Przełknęła. „ Nasza broń ustawiona była na ogłuszanie, nie zabijanie. Ty i twoi, jednakŜe,
zabiliście, więc przepraszam, jeśli się z tobą nie zgodzę, Ŝe jesteście dobrzy. I ile razy mam to
powtarzać? Nie waŜ się bliŜej podchodzić!”
„Wojownicy, którzy zabili tych agentów będą ukarani, uwierz mi.” Ruchem tak szybkim, Ŝe
niedostrzegalnym dla oka, Breean dał nura i wybił drugą broń z jej ręki. „ Teraz nie będzie dla ciebie
więcej strzelania.”
Szok zagościł na jej pięknych podwójnych rysach. Nie dał jej czasu na groŜenie noŜem. Po
prostu wyrwał ostrze z jej ręki, badając jego ząbkowaną końcówkę w świetle księŜyca i schował go na
plecach. MoŜe być przydatny.
Jej usta pozostały otwarte w wściekłym niedowierzaniu, odsłaniając idealne białe zęby, były
nieco ostrzejsze niŜ te, które widział u innych napotkanych ludzi. Jej pocałunki mogły gryźć.
Jego kutas drgnął w odpowiedzi na tę myśl, a on znów się skrzywił. Gryzienie nie było juŜ
dłuŜej dozwolone pośród jego ludu. Reguła, którą wprowadził i której będzie przestrzegał. Zawsze.
Wszystko, co upuszczało krew, ciekłą truciznę, która mogła bardzo dobrze przenosić tysiące z tysięcy
chorób, było teraz zakazane. Nieposłuszeństwo oznaczało śmierć.
Patrzył jak rzuca kolejne spojrzenie przez ramię.
„Czy jest tam więcej agentów?” zapytał.
„Jasne, Ŝe nie.”
Co oznaczało, tak, byli. Przechylając swoją brodę, skinął na kilku swoich Ŝołnierzy, aby
przeszukali teren. Natychmiast skierowali się na drzewa. Mimo Ŝe byli ubrani na czarno i ścierali się z
śnieŜnym tłem, poruszali się jak nocne widma, ledwie zauwaŜalni.
Tłumaczenie: bivi_bavi
„ Jak masz na imię, kobieto?”
Cisza, zsunęła swój wzrok na broń, która leŜała na ziemi kilka metrów dalej. ZauwaŜył, Ŝe
jego pozostali ludzie stali w półkolu wokół tego, ramiona skrzyŜowali na piersiach, czekając na
kolejny rozkaz. śyjący agenci leŜeli za nimi, juŜ zakłuci i zebrani w nieprzytomne sterty.
„Nie pozwolę ci wygrać,” powiedziała, ignorując go. Ponownie.
„Ale ja juŜ wygrałem. Twoi bracia zostali pokonani. Jesteś ostatnią, która stoi.”
„ To tylko oznacza, Ŝe do mnie naleŜy skopanie ci tyłka.”
„ Pozwolę ci robić wiele rzeczy z moim tyłkiem, kobieto, ale kopanie do nich nie naleŜy.”
Pochylił się do niej, pochłaniając resztę odległości do jej twarzy zanim mogła zamrugać. Zapach
świeŜego śniegu i mroku, mistycznej nocy płynął od niej, wziął głęboki wdech, delektując się.
„Pozwolę ci go masować. Pieścić. Trzymać go, kiedy ja będę tłukł w tobie.”
Jej policzki pięknie nabrały koloru, i warknęła: „ Co z rozerwaniem na kawałki?”
Jeśli byłby w połowie tak namiętna w łóŜku, jak teraz w obliczu zagroŜenia, mogłaby go
spalić Ŝywcem. I, och, chciał być spalony. „ Jeśli zapytasz ładnie, tak,” powiedział szczerze. „Tak
długo jak nie upuścisz krwi.”
„Pieprz się.”
„Mam taką nadzieje,” odpowiedział, kiedy wrócili jego ludzie, kręcąc głowami. Nikogo tam
nie było, i nie było znaków, Ŝe ktokolwiek miałby być . Rozluźnił się.
Jego kobieta nadal dławiła się oddechem. „Nigdy,” w końcu jej się udało.
„ Nigdy to duŜo czasu. MoŜe powinniśmy ponegocjować.”
Brak odpowiedzi. Zamiast tego, wygląd intensywnej koncentracji pochłonął jej rysy. Jej oczy
zwęziły się, niebieski jakoś ściemniał stając się…. Złotym? NiemoŜliwe. Jednak, kiedy patrzył, jej
ciało wydawało się rosnąć i nabierać mięśni, jej ubranie rwało się dając miejsce nowej masie. Po
chwili była dokładnie jego wzrostu, jej rysy dopasowały się do jego. Patrzył na swoją własną twarz,
uświadomił sobie, otwierając usta w szoku. Zielonooka kusicielka wciąŜ była pod spodem, wciąŜ
ledwo widoczna, ale to nie tłumiło szoku zobaczenia siebie na miejscu blond słodkiej buźki.
„Jak to zrobiłaś? Co ty zrobiłaś?”
Spojrzała na swoje ręce. Nie – jego ręce. Przekręcając je, ucząc się ich. DuŜym, złotym,
zrogowaciałym. Chwiejąc się, rozwaŜył resztę jej. Nie miała juŜ piersi, ale była solidna od stóp do
Tłumaczenie: bivi_bavi
głów. Miała nawet wybrzuszenie pomiędzy jej – jego – nogami. Niezłej wielkości, jakby miał
powiedzieć o sobie.
„ Myślisz, Ŝe będę mogła poruszać się tak jak ty?” zapytała, bardziej siebie niŜ jego.
Jego głos. Nie tylko wyglądała jak on, teraz mówiła jego głosem. Jak coś takiego jest w ogóle
moŜliwe?
Breean wyciągnął rękę Ŝeby dotknąć to znajome oblicze. Co by poczuł? Ciepło? Zimno? To z
pewnością iluzja. Ale gdy tylko jego dłoń miała nawiązać kontakt, to… czymkolwiek była zniknęła i
jego ręka przecięła jedynie powietrze.
Zamrugał. Zmieszany, rozgniewany, jeszcze bardziej zaszokowany. Spojrzał w lewo, później
w prawo, ale widział tylko kołyszące się drzewa i wirujące płatki śniegu.
Zmarszczył czoło, odwrócił się gwałtownie i skonfrontował ze swoimi ludźmi. „Gdzie ona –
ja – poszedłem?”
WaŜniejsze, jak zniknęła? Jeśli zawsze była zdolna poruszać się tak szybko jak on, dlaczego
nie zrobiła tak wcześniej? Jeśli nie potrafiła, a to był nowy postęp w jej wyglądzie… cholera. Mogła
posiadać teraz całą jego siłę. „Widzicie ją?”
Wyrazy twarzy tak zaskoczone, jak musiała być jego. Przeszukali polanę za jakimś jej śladem.
Kątem oka, Breean złapał rozmycie ruchu, przebłysk bieli i złota. To rozmycie zatrzymało się
bezpośrednio przed pierwszą bronią ogniową, którą wyzwolił od kobiety. Sekundę później jej –
cholera, jego – obraz się utrwalił. Chwiała się na nogach jakby dostała zawrotów głowy. Zmęczenie
błyszczało na jej wiąŜ męskich rysach. Zmarszczyła czoło, kiedy ocierała skroń jedną ręką, i chwytała
broń dugą.
Podbiegł bliŜej niej, powaŜny. Wyczuwając go, podniosła wzrok. Ich spojrzenia się spotkały,
złoto przy złocie – i na szczęście, nutka eterycznej zieleni. Pot zraszał jej czoło, i dyszała. Ze strachu?
Zmęczenia? Albo z emocji pościgu?
Chwilę później, uśmiechnęła się. Emocje pościgu, z pewnością, z tym uśmiechem
nienaleŜącym do przestraszonej kobiety, ale do szydzącego agenta. Zaskakujące, Ŝe pobudziło go
jeszcze bardziej, to jej nowe wyzwanie.
Nie pomknął do niej, ale się zatrzymał, nadal ją obserwując, ciekaw, co ten człowiek – obcy –
dalej zrobi. Jaka rasa mogła przejmować czyjś wygląd, tak dobrze jak czyjeś zdolności?
Tłumaczenie: bivi_bavi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy