Rozdział 01 - Zasłużony odpoczynek, Mercedes thompson-09-FIRE TOUCHED PL

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Mercy 09 - Moc ognia - przekład Afrit TenkRozdział 01 - Zasłużony odpoczynekBudzę się, czując wewnętrzny niepokój. Siadam i nasłuchuję w napięciu,co takiego wybiło mnie ze snu, ale wczesnoletnia noc milczy.Obejmuje mnie ciepła ręka.– Mercy?Głos Adama jest ochrypły, ale spokojny.– Usłyszałam coś – wyjaśniam, ale sama nie jestem tego pewna.Wydawało mi się,żecoś słyszę, ale spałam i teraz nie pamiętam, codokładnie mnie wystraszyło.Adam puszcza mnie i wstaje. Też nasłuchuje. Czuję, jak rozciągaświadomośćna watahę. Jestem zwykłym członkiem stada. Adam jakoalfa ma większe możliwości.– W domu wszyscy są spokojni – oświadcza. – Nic nie wyczuwam. Cousłyszałaś?Kręcę głową.– Nie wiem. Coś niedobrego.Zaciskam dłoń na leżącej przy mnie wędrującej lasce. Ruch przyciągawzrok Adama. Marszczy brwi, przykuca obokłóżkai delikatnie wyjmujemi ją z rąk.– Wzięłaś ją dołóżka?Rozkładam palce i marszczę czoło, poirytowana zachowaniem laski.Dopóki Adam nie zwrócił na nią uwagi, nawet nie byłamświadoma, żeznowu pojawiła się tam, gdzie nie powinno jej być. A wmawiano mi,żetopośledni artefakt nieludzi. Jasne.Laskajestładna,choćskromna.Zwyczajnedrewno,pokrytewytrawionym srebrem i poszarzałe – od lakieru lub ze starości. Gdyartefakt przewlókł się za mną do domu niczym zbłąkany szczeniak,wydawał się być niegroźny. Trzeba jednak pamiętać,żeprzedmiotynieludzi rzadko ukazują otwarcie swoje prawdziwe oblicze, a z upływemczasu zyskują na mocy.To stara i uparta magia. Nie chciała zostać z nieludźmi, choć próbowałamoddać im laskę. Potem zabiłam coś przy jej pomocy. Lub też laskawykorzystała mnie do zabicia czegoś. Kogoś. Tamte wydarzenia zmieniłyją, ażenie wiedziałam, co z nią zrobić, oddałam ją ojcu.Życieprzysparza mi wielu okazji do nauki. Kolejna lekcja jest taka: niedawać Coyote magicznych przedmiotów. Laska wróciła... Odmieniona.Kilka razy otwieram i zamykam dłonie. Znika niezłomna pewność,żewpobliżu czai się niebezpieczeństwo. Na próbę dotykam laski, ale strachnie powraca.– Może to tylko koszmar.Może to nie jest wina wędrującej laski.Adam kiwa głową i kładzie laskę na komodzie, gdzie jest jej zwyczajowemiejsce. Zamykanie jej w szafie uważamy za nieuprzejme. Potem wracadołóżkai całuje mnie krótko, acz mocno.– Obejdę dom dla pewności – mówi.Czekam na niego w ciemności. Nie jestem pewna, czy to był zły sen, czymoże jednak przeczucie. Zastanawiam się, co mogło obudzić mójinstynkt. Rozmyślam też nad innym sprawami, które mnie martwią.Gdy władający nieludźmi Szarzy Panowie ogłosili,żenie podlegająludzkiemu rządowi, wraz z poddanymi wycofali się do rezerwatów. Zeezostał zmuszony do przeprowadzenia się do rezerwatu Walla Walla,znajdującego się o godzinę jazy stąd.Nieludzie zabarykadowali się za murami, które zbudował dla nich rząd.Miesiąc zajęło ludziom ustalenie,żenie tylko ogrodzenia chroniąrezerwaty. Ten w Walla Walla w sumie zniknął, skrywany iluzją i magią.Prowadzące tam drogi zapętają się w nieskończoność. Podobno podczaslotniczych prób odnalezienia go, piloci zapominają, dokąd lecą. Zdjęciasatelitarne pokazują szarą, rozmytą plamę na obszarze wiele większym,niż zajmuje rezerwat.Szarzy Panowie napuścili na ludzkiświatpotwory. Trzymani wcześniej wryzach nieludzie, dostali swobodę działania. Zabijają ludzi. Rząd próbujetrzymać te fakty po przykrywką, by uniknąć paniki, ale media już cośzwęszyły.Znowu zaciskam dłonie na szarym drewnie laski, która leży na moichkolanach, choć Adam dopiero co odłożył ją na komodę. Przemieszcza się,jednak nigdy nie przyłapałam jej na gorącym uczynku.Na początku nie bardzo martwiłam się o Zee, bo on umie się o siebiezatroszczyć. Tad i ja mogliśmy się z nim kontaktować od czasu do czasu.Z Tadem sprawa jest inna, ponieważ jest pół-nieludziem – wynikiemprzeważnie nieudanego eksperymentu Szarych Panów, którzy chcielisprawdzić, czy nieludzie mogą krzyżować się ze zwykłymi ludźmi iprzekazywać moc potomstwu. Tad jako mieszaniec nie został zmuszonyani poproszony o udanie się do rezerwatu. Nieludzie nie mieli pożytku zeswoich półkrwi pobratymców. Przynajmniej dopóki Tad nie ujawnił swejrzadkiej i potężnej mocy. Wtedy go „zaprosili”.Minęło już siedem tygodni. Bez Tada nie mogę aktywować zwierciadła,przez które kontaktowaliśmy się z Zee. Tyle czasu bezżadnychwieści.– Czy to Tad? – pytam wędrującą laskę, ale ona obojętnie tkwi w moichdłoniach.Gdy słyszę kroki Adama na schodach, wstaję i odkładam ją na komodę.***Rankiem siedzę w kuchni i kartkuję kolejny katalog zaopatrzeniowy dlamechaników samochodowych. W notatniku niedbale zapisuję numerystron oraz ceny.Nie zapomniałam o nocnym incydencie, ale bezczynne siedzenie nie leżyw mojej naturze, szczególnie jeśli spodziewam się nieprzyjemnychwydarzeń. Nie mam możliwości skontaktowania się z Zee lub Tadem.Trudno też stwierdzić, czy laska zaalarmowała mnie ze względu naprawdziwe zagrożenie, czy jedynie zareagowała na mój koszmar senny.Doświadczenie podpowiada mi,żejeśli ma się stać coś strasznego i taktego nie powstrzymam, a zbijanie bąków tym bardziej nie pomoże.Dlatego zajmuję się pracą.Wiatr szeleści delikatnie kartkami. Mamy jeszcze wczesne lato i jest tu natyle chłodno,żemożna zostawić okna otwarte. Niedługożarbędzie lał sięz nieba, ale jak dotąd możemy skarżyć się jedynie na okazjonalne porywywiatru. Przytrzymuję kartkę i porównuję specyfikację najtańszychpodnośników kilku firm.Zebraliśmy trochę narzędzi ze zjaranego przez bożka wulkanu warsztatu,ale część odkształciła się na skutek wysokiej temperatury, a resztazepsuła, gdy budynek się zawalił. Warsztat ruszy dopiero za kilkamiesięcy, ale też niektóre narzędzia należy zamówić z kilkumiesięcznymwyprzedzeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy