Rozdział 13(1), wszystko jeszcze nie posegregowane

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 13.
Niezdarnie wydostając się z samochodu, Bella doszła do wniosku, Ŝe w ogóle nie
powinna siadać za kierownicą. Dygotała na całym ciele i nie miała pojęcia, w jaki sposób
zdoła dotrzeć do domu. Jechała jak w malignie, osaczona przez przepływające falami
paniczny strach i wściekłość.
- Bella!
Z udawanym luzem i uśmiechem powitała Alice, przechodziła obok jej domu.
- Co tu robisz tak wcześnie? CzyŜby rozmowa z szefem przebiegła tak wspaniale, Ŝe
dostałaś wolny dzień? – zaŜartowała Alice.
Bella otworzyła usta, aby udzielić zdawkowej, dowcipnej odpowiedzi, lecz ku
własnemu zaskoczeniu emocje nie pozwoliły jej na kłamstwo.
- ZłoŜyłam wymówienie – oświadczyła – Bo… musiałam tak postąpić. Mój nowy szef to…
to Edward!
- Chodź do domu – zaproponowała Alice, łagodnym tonem – Opowiesz mi o wszystkim.
Dziesięć minut później, kiedy siedziały przy kawie, Alice uznała, Ŝe Bella ochłonęła
na tyle, by poruszyć draŜliwy temat.
- Jak to się stało, Ŝe on jest twoim szefem?
- Nie mam pojęcia, to znaczy… wiedziałam, Ŝe poprzedni chce juŜ odpocząć, ale wierz mi,
nigdy bym nie pomyślała, Ŝe nowym będzie Edward! Byłam kompletnie zaskoczona. –
Bella upiła łyk kawy.
- Bello, on cię kocha i jestem pewna, Ŝe ty teŜ darzysz go tym samym uczuciem, a
przynajmniej kochałaś.
- Kochałam? – Bella powściągnęła przypływ emocji. – Tak, bezwarunkowo, ślepo, głupio.
Teraz zdaję sobie z tego sprawę.
- Bello… - W oczach Alice rozbłysły łzy współczucia.
Pobladła twarz Belli wyraŜała skrajne wyczerpanie. Alice zaproponowała, Ŝeby się
połoŜyła.
- Jesteś kochana, Alice.
- Nie przesadzaj. Jesteśmy przecieŜ przyjaciółkami.
Po jej wyjściu, Bella postanowił się połoŜyć tak jak jej doradziła Alice, była wyczerpana.
Po co to robił? Edward zacisnął palce na kierownicy. Jaki sens to miało? Z łatwością
mógł znaleźć kogoś na jej miejsce. Ale jednak tego nie chciał, Bella naleŜała do
najlepszych pracowników. Takich ludzi zawsze szukał.
Znalazł się blisko celu podróŜy. Zacisnął usta. Małe przytulne osiedle, rodzinna
atmosfera.
Zaparkował i wysiadł z samochodu. Jeszcze nikomu nie powiedział, Ŝe złoŜyła
wymówienie. Oficjalnie wciąŜ była pracownikiem firmy… jego pracownikiem.
Ominął oczko wodne i stanął przed frontowymi drzwiami. Zanim zapukał, usłyszał głos
starszej kobiety:
- Powinieneś iść do drzwi od tyłu domu, młody człowieku.
Edward skrzywił się ironicznie. Kilka minut zajęło mu pokonanie dróŜki
okrąŜającej ogródki. ZauwaŜył, Ŝe drzwi są uchylone. Najwyraźniej Bella, w
przeciwieństwie do niego, miała słabo wykształcony instynkt samozachowawczy. Nie
zdąŜył zapukać, usłyszał jak Bella wymawia jego imię. Wkroczył do małego saloniku i…
stanął jak wryty. Spała na fotelu. Z wraŜenia zaparło mu dech w piersiach.
Podszedł do niej i odruchowo odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Bella, jakby
wyczuwając jego obecność, ponownie wymówiła jego imię. Po krótkiej chwili delikatnie
potrząsnął ją za ramię. Obudziła się natychmiast.
- Edward? Coś się stało?
Bella tkwiła w półśnie. Rozglądała się wokoło nieprzytomnym wzrokiem.
- Coś mi się śniło. Co ty tutaj robisz? – burkliwie zapytała.
- Często o mnie śnisz?
Sytuacja stawała się niebezpieczna. Ciało Belli pokryło się gęsią skórką.
- Miewam czasem koszmary - odparła wymijająco. – Zadałam ci pytanie. Co tu robisz?
- Wpadłem, Ŝeby ci to przekazać. – Wyjął z kieszeni marynarki jej podanie o zwolnienie i
grubą białą kopertę. – To twoja umowa o pracę. Zobowiązuje cię do czterotygodniowego
okresu wypowiedzenia. Nie moŜesz odejść z dnia na dzień, Bello.
Zaschło jej w gardle.
- Nie moŜesz mnie do tego zmusić, bo…
- Owszem, mogę – przerwał jej natychmiast. – I z pełną świadomością tak zrobię.
- Po co? – spytała z rozpaczą w głosie. Czuła, Ŝe lada moment staci panowanie nad sobą.
- Takie są przepisy. Zgodnie z prawem musisz przepracować okres wypowiedzenia.
- Nie moŜesz mnie zmusić! - Wygłosiła sprzeciw mocnym, zdecydowanym głosem, lecz,
prawdę mówiąc, wpadła w panikę.
- Niestety, mogę. – powiedział spokojnym głosem. – Bello, nie chce omawiać przeszłości.
Dlaczego nie zapomnisz o tym co było… Dla mnie teraz liczy się tylko teraźniejszość.
- Skasowałam z pamięci wszystko, co ciebie dotyczy – rzuciła z gniewem i pogardą. –
Naprawdę starałam się wszystko zapomnieć.
- Wszystko? – odrzekł wyzywająco, jakby czytając jej w myślach. – Nawet to?
Chwycił ją za ramiona, przyciągnął do siebie. Tykanie zegara powoli cichło, w
miarę jak wsłuchiwała się w rytm ich oddechów. Nie mogła oszukać zmysłów. Muskanie
szyi przez kciuk Edwarda było miłym uczuciem. Zamknęła oczy, jakby próbowała ukryć
to, co mówiło jej ciało. Gorące wargi Edwarda przylgnęły do jej ust i natarczywie je
rozchyliły. Zacisnęła palce na jego barkach. Zdobyła w sobie na tyle sił by go odepchnąć.
Szeroko otwartymi oczami patrzyła na niego.
- Lepiej będzie jeśli juŜ pójdziesz.
Podeszła do drzwi i otworzyła je, dając mu do zrozumienia, Ŝe wizyta skończona.
- Jutro rano chcę cię widzieć przy biurku – oznajmił Edward oficjalnym tonem na
poŜegnanie.
- Obawiam się, Ŝe mnie tam nie zastaniesz.
- Bello, ostrzegam cię…
- Jutro jest sobota – przypomniała ironicznie – W soboty nie pracujemy.
- Oczywiście. A zatem do zobaczenia w poniedziałek rano, Bello. Radzę przyjść, bo
narazisz się na powaŜne konsekwencje.
Podszedł do drzwi.
- I jeszcze jedno. Bello, zapomnij o tym co było, Ŝyj tym co jest teraz, Ŝyj teraźniejszością.
To mówiąc, minął ją w progu i wyszedł.
- Nie!
Bella wściekła usiadła na łóŜku. Był poniedziałek, trzecia rano, a ona powinna spać, nie zaś
uporczywie myśleć o Edwardzie i o tym, co czuła, gdy…
- Nie! – jęknęła, padając twarzą w poduszkę.
Na nic się zdał bezsilny protest. Ani wspomnienia, ani emocje nie dały za wygraną i
nie odstąpiły od jej umęczonej psychiki. Gdyby zdołała nad nimi zapanować,
przypomniałaby sobie, jaką ranę zadał jej w przeszłości Edward… Niestety, coraz bardziej
zbliŜała się do wybaczenia mu wszystkiego…
Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Ciało dobrze pamiętało dotyk Edwarda, ale serce
jeszcze lepiej pamiętało o Edwardzie – draniu.
Bella pełna obaw zaparkowała samochód i ruszyła do biura. CóŜ za złośliwość losu,
Ŝe musi pracować dla Cullena. Nerwowo przygryzła dolną wargę.
- Bella! – powitała ją uradowana Rosalie. – Zmieniłaś zdanie! Jednak zostajesz?
- MoŜna tak powiedzieć. Nowy szef złoŜył mi propozycję nie do odrzucenia – Bella odparła
dowcipnie, lecz widząc zaciekawioną minę koleŜanki, zrozumiała, Ŝe się zagalopowała.
- Naprawdę? – Rose westchnęła zazdrośnie – Nie sądzisz, Ŝe to najatrakcyjniejszy,
najbardziej seksowny i uwodzicielski męŜczyzna, jakiego wŜyciu widziałaś? – spytała
rozmarzona.
- Nie sądzę! – Bella zignorowała przyspieszone bicie serca.
- Jeśli nie kłamiesz, jesteś jedyną kobietą w firmie która straciła wzrok. – Rose nie kryła
ironicznego oburzenia. – Pomyśl tylko, kawaler, bez zobowiązań….
- Tak… - szepnęła i zabrała się do pracy.
- Skoczymy do pubu na lunch?
Nie odrywając wzroku od monitora, Bella pokręciła głową.
- Niestety, raczej nie mogę Rose. Chcę to skończyć. Na wszelki wypadek przyniosłam z
domu drugie śniadanie.
Po wyjściu Rosalie Bella poszła z kanapkami do niewielkiej kuchni dla personelu,
wyposaŜonej w ekspres do kawy, kuchenkę mikrofalową, naczynia i sztućce. Właśnie
schodziła piętro niŜej, kiedy spostrzegła Edwarda. Szybkim krokiem zmierzał schodami w
górę. Zamiast rzucić się do ucieczki, Bella zachowała się jak dawniej, gdy spędzała miłe
chwile z Cullenem. Odruchowo pokonywała kolejne stopnie dzielące ją od męŜczyzny.
Czerwona jak burak próbowała odzyskać panowanie nad sobą.
- Bella – Edwarda zaniepokoił wyraz jej twarzy. – Coś się stało?
Za późno było na ucieczkę. Edward chwycił ją za ramię.
- Czy naprawdę interesuje cię co się stało? – zapytała ostro.
Wbrew jej słowom ciało inaczej zareagowało na obecność Edwarda. Patrzyli na siebie jak
zahipnotyzowani. Kciuk Edwarda przyjemnie głaskał łokieć Belli. Jeszcze chwila, a
znajdzie się w jego ramionach, bezpieczna, gotowa do pocałunku…
Trzask drzwi na korytarzu przywrócił ją do rzeczywistości. Zawstydzona cofnęła się
gwałtownie i oswobodziła ramię.
- Co to? – zmierzył wzrokiem plastikowe pudełko.
- Mój lunch.
- To ma być lunch? – Głos Edwarda zabrzmiał gniewnie. – Sądzę, Ŝe powinnaś się lepiej
odŜywiać.
- Przyjmij do wiadomości, Ŝe nie masz prawa kwestionować moich wyborów. Mój lunch
wygląda tak a nie inaczej, poniewaŜ ja o tym zdecydowałam. – pomachała pudełkiem. –
Własnoręczne przygotowanie kanapek wypada o wiele taniej niŜ lunch w pubie. MoŜesz
udawać przed wszystkimi zatroskanego pracodawcę ale ja i tak wiem swoje! Teraz jesteś
bogaty i stać się na lunch w eleganckiej restauracji, ale nie zapominaj, Ŝe kiedyś byłeś tylko
zwykłym agentem!
Na widok ściętej gniewem twarzy Edwarda, Bellę ogarnęły wątpliwości, czy nie
posunęła się zbyt daleko, lecz nie zamierzała niczego odwoływać i na znak tej decyzji
dumnie uniosła głowę i zbiegła po schodach. Odprowadził ją wzrokiem.
Kanapki zamiast ciepłego posiłku, szczupła sylwetka i zatroskanie w oczach Belli –
oto jak przedstawiało się jej Ŝycie. On teraz pławił się w luksusach, natomiast ona
pracowała w firmie by mieć pieniądze na Ŝycie. Chciałby jej jakoś pomóc. Ale jak?
Wchodząc na górę Edward starał się przerwać ten potok rozmyślań. NajwaŜniejsze aby jak
najdłuŜej miał ją blisko siebie… To wystarczy…
Podczas przerwy na lunch i przez następne dwie godziny Bella nie potrafiła się na
niczym skupić. Serce waliło jej jak młot, mięśnie napinały się boleśnie. Sytuacja mogła się
zmienić tylko na gorsze. Niestety.
Kilkanaście minut temu Edward poprosił aby przyszła do jego gabinetu i przyniosła
mu pewne dokumenty. Nie miała na to ochoty…. PrzecieŜ mógł to zrobić ktoś inny. Chwilę
potem zerwała się zza biurka, energicznie otworzyła drzwi pokoju i pobiegła do dawnego
pokoju Johna, teraz zajmowanego przez Edwarda. Dostępu do szefa nie broniła sekretarka,
toteŜ Bella wpadła do środka jak burza i… nie zastała nikogo. Podeszła do biurka i połoŜyła
dokumenty, odwróciła się i podeszła do drzwi, tam jeszcze na moment przystanęła i
rozglądała się po biurze. Nagle zza uchylonych drzwi prowadzących na zaplecze wyłonił
się Edward, ociekający wodą, nagi, owinięty jedynie w ręcznik wokół bioder.
Belli z wraŜenia odebrało mowę. Stała nieruchomo z szeroko otwartymi oczami i
rumieńcem na twarzy.
- Bierzesz prysznic – odezwała się nie swoim głosem.
- Brałem – przyznał ironicznie, akcentując czas przeszły.
Spanikowana nie wiedząc jak się zachować, odwróciła wzrok.
- Lepiej będzie jeśli wejdziesz i zamkniesz drzwi – powiedział. – Chyba, Ŝe chcesz, aby
ktoś zajrzał do gabinetu i zobaczył nas razem – wyjaśnił, uprzedzając jej ewentualny
protest.
PoniewaŜ zbyt długo układała w głowie ripostę, Edward sam zamknął drzwi. Na klucz.
- Co ty robisz? – spytała zawstydzona, Ŝe głos zdradzi jej podświadome pragnienie.
- Nie chcę naraŜać cię na plotki. A moŜe masz inny pomysł? – zagadnął lekko drwiącym
głosem.
Pamiętała dokładnie moment w którym pierwszy raz ujrzała nagiego Edwarda. Wydał jej
się ucieleśnieniem idealnego piękna męskiego ciała: szlachetna linia karku i szyi, szerokie
barki, płaski brzuch. Nagle zapragnęła przylgnąć do tego wspaniałego ciała.
TuŜ nad ręcznikiem zobaczyła małą, białą bliznę – pamiątkę po wypadku który
zaplanował…
Jej myśli przybrały niebezpieczny kierunek. Wpadła w panikę. Rzuciła się do drzwi.
- Bella!
Chwycił ją za nadgarstek. Spontanicznie przytulił Bellę i zagłębił dłonie w jej
włosach, przywracając zmysłom pamięć.
Jego dotyk zadziałał jak gorąca fala. Wydała z siebie dziwny dzwięk, jakby
westchnienie i jęk zarazem. Natychmiast uciszyły ją namiętne, złaknione usta Edwarda.
Zniknęła przeszłość i złe wspomnienia. Liczyła się tulko teraźniejszość, on i ona.
Palce Belli gorączkowo usunęły ręcznik z bioder Edwarda. Zachowywała się jak
Isabella sprzed dwóch lat, kiedy kochali się namiętnie.
Edward rozpiął jej bluzkę, a ona jak najmocniej przywarła do jego bioder.
- Wiesz co się dzieje kiedy tak robisz? – dyszał.
W odpowiedzi ujęła jego dłoń i poprowadziła do swojego brzucha.
- Do tanga trzeba dwojga – ostrzegł.
Bez trudu przypomniała sobie rytm który kiedyś jej i Edwardowi sprawiał największą
przyjemność.
- Bello… - szeptał podniecony do granic.
Gdy resztką świadomości zrozumiał, Ŝe zdał się na łaskę zmysłów, szybko przejął
inicjatywę. Chwycił ją jeszcze mocniej i przyciągnął bliŜej siebie. Jego usta były namiętne
i natarczywe, lecz nagle przerwał im dzwonek telefonu.
Bella przeraŜona tym, co zrobiła, błyskawicznie doprowadziła się do ładu i uciekła,
ignorując polecenie szefa, Ŝeby zostać w gabinecie.
BoŜe co ja robie? Co się ze mną dzieje? Jej myśli kłębiły się w głowie. Jednego była
pewna… Te cztery tygodnie spędzone w tej firmie będą bardzo długie…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy