Rozdział 20, Rachel Van Dyken - The Bet (tłumacz. nieoficjalne)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ 20
Jake starał się wyglądać na nieporuszonego małą przemową
Kacey, ale po powrocie do swojego pokoju i po użalaniu się nad sobą,
zdał sobie sprawę, że jest jej winien prawdziwe przeprosiny.
Miał do myślenia. Co jeśli? Co jeśli mógłby się zmienić? Co jeśli
mógłby zostać facetem, jakiego Kacey potrzebuje? Jak by wyglądało
życie z nią? Czy byłby znudzony? Czy nie był im winien tego, aby
przynajmniej spróbować?
Zdezorientowany, ruszył w dół schodów, tylko po to, żeby zobaczyć
swojego starszego brata siedzącego okrakiem na Kacey i próbującego
napluć jej na twarz.
Ich niedojrzałość nie znała granic, ale teraz przynajmniej wiedział, że
nie działo się absolutnie nic romantycznego między nimi.
Travis miał dwadzieścia trzy lata, a w tym wieku jeśli nadal używa
przemocy żeby przyciągnąć uwagę dziewczyn, to nie ma się co
dziwić, że wciąż jest wolny. A dziewczynę taką jak Kacey nie zwali z
nóg facet, który wciąż uciekałby się do dziecinnych figli, żeby zdobyć
jej przychylność.
O matko, jeśli Jake byłby milszym facetem, to rzeczywiście dałby
swojemu bratu jakieś wskazówki. Rozpaczliwie tego potrzebował.
Może każdy byłby bezpieczniejszy, jeśli trzymałby Kacey i Travisa z
daleka od siebie. Wydawało się, że wydobywali z siebie najgorsze
instynkty.
Do czasu, kiedy wszyscy powrócili z powrotem do jadalni, jego matka
właśnie umieszczała na stole wizytówki.
Luksusowo.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
Kacey siedziała między nim a babcią. Dobry wybór. Travis siedział
naprzeciwko, na drugim końcu stołu z ... Chwila! Dlaczego było
dodatkowe miejsce?
-Mamy towarzystwo dziś wieczorem?
Naprawdę? Czy jego matka uważa, że to bezpieczne po tym wyskoku
w kuchni? Nie mówiąc już o tym, że jego brat uderzył go w twarz bez
powodu. Ok, dlatego go uderzył, bo był zdenerwowany na Jake'a, że
nie zwracał uwagi na Kacey. Możliwe, że trochę na to zasłużył, ale
tylko nieznacznie.
-Och, babcia zaprosiła pana Casbon'a.
Jake zakrztusił się ze śmiechu.
-Naszego sąsiada, pana Casbon'a? Tego, który żyje dla babci
uśmiechu? Cóż, to może być interesujące.
-To mało powiedziane - mruknął Travis wchodząc do kuchni.
-Miło widzieć, że zmieniłeś spodnie, bracie.
Travis spiorunował go wzrokiem.
-Przynajmniej mogę zmienić moje ubranie. Z drugiej strony ty jesteś
skazany na cudowną osobowość.
Jake zacisnął pięści. Travis się uśmiechnął.
Weszła Kacey.
-No cóż, myślę że moje włosy wyglądają na bardziej lśniące niż
kiedykolwiek. Dzięki Trav. Jestem ci wdzięczna - puściła oczko.
Travis przewrócił oczami.
-Tak, a moje jaja są...
-Travis! - Bets prawie krzyknęła - Będziemy mieć za chwilę
towarzystwo. Czy moglibyście chociaż spróbować zachowywać się
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
zgodnie ze swoim wiekiem? Boże, Jake jesteś przygotowany do
przyjmowania gości, zachowaj się jak facet! Travis, jesteś
właścicielem rancza od lat, co dla wszystkich jest święte, wydoroślej!
-Posiadasz ranczo? - zapytała Kacey.
Obserwował przemianę. Travis zaszurał nogami, jakby mu było
niewygodnie, a potem odchrząknął.
-Tak, małe. Nic wielkiego.
-Och, jest bogaty - roześmiała się Bets - Zostałeś właścicielem
jednego z największych rancz na wschodnim wybrzeżu, ale jeśli
chcesz udawać, że jest małe, to myślę że to twój przywilej.
To było nowe uczucie, być ignorowanym, ale Jake był zainteresowany
jak zareaguje Kacey. Skrzyżował ramiona na piersi i oparł się o ladę.
-Ale mówiłeś, że jesteś robotnikiem na ranczu?
Jake się roześmiał.
-On? Robotnikiem na ranczu? Kochanie, jeśli on jest robotnikiem na
ranczu, to ja jestem woźnym.
-Ale... - Kacey zmarszczyła brwi.
-To nic wielkiego - Travis wzruszył ramionami i zaczął napełniać
szklanki wodą.
Kacey zwróciła się do Jake'a.
-Jakieś inne rodzinne tajemnice?
Chyba to nie najlepsza pora, żeby jej mówić, że babka manipuluje
nimi wszystkimi.
-Um... - Jake wsunął ręce do kieszeni - Travis się kiedyś w tobie
podkochiwał? Przynajmniej tak domniemałem, zważywszy że jąkał
się za każdym razem, jak był w pobliżu jakiejkolwiek kobiety.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
Travis zamarł.
-Tak, przewiń jakąś godzinę do tyłu, a zobaczysz jak zareagowała na
ten drobny kawałek informacji.
Jack się roześmiał.
-A więc o to była ta walka. Widzę...
Kacey popatrzyła na nich gniewnym wzrokiem, więc Jake
zdecydował, że zrobi to lepiej. Powoli podszedł do miejsca gdzie
stała.
-Kace jestem pewien, że cię to zdenerwowało, ale to czego nie wiesz,
jest to, że chociaż robił wstrętne rzeczy... z naciskiem na wstrętne...
-Dzięki Jake.
-Nie ma problemu - uśmiechnął się - To on jest również powodem,
dlaczego twoje szesnaste urodziny były takim sukcesem.
-Co masz na myśli? - rozluźniła ramiona.
-Cóż... - Jake położył rękę na jej drobnych ramionach - Ten tutaj
jąkała, był taki zły, że twój chłopak nie pojawił się na czas, że ubłagał
tatę żeby zadzwonił o przysługę.
-Jaką przysługę?
Travis patrzył na nich nerwowo i pokiwał głową.
-To nie ma znaczenia Jake. To było dawno temu.
-Hej, ja tylko staram się pomóc. Ale tak, Travis był jedynym, który
przekonał tatę do zaangażowania lokalnego zespołu, aby przyszli i
zagrali na twoim przyjęciu. Wiesz, ci na których punkcie każdy miał
taką obsesję?
Kacey skinęła głową.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
-Wszyscy mogli usłyszeć jak oni grają wyłącznie na mojej imprezie,
więc przyszli, nawet gdy mój chłopak idiota Tanner powiedział
wszystkim, że jestem na czarnej liście bo się z nim nie przespałam.
-Tak, cóż... - Jake wzruszył ramionami - Travis zajął się również
tamtym facetem.
Dlaczego do cholery był taki miły dla swojego brata? Gdyby miał
jakiekolwiek podejrzenia, że się fizycznie pociągają to na pewno by
nie pomógł, ale nie lubił kiedy ze sobą walczyli tak bardzo. To go
stresowało. A nie chciał dorobić się wcześniej zmarszczek, ani siwych
włosów.
-Jake! - Travis machnął ręką - Nie rób tego.
-Pobił go i zastraszył, a potem powiedział wszystkim, że miał obsesję
na punkcie wampirów.
-To dlatego ludzie przynosili mu czosnek do szkoły? - Kacey się
roześmiała - Ach! Travis dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Może nie
nafaszerowałabym ci spodni jajkami.
-Rany, dzięki - mruknął Travis.
Jake wykorzystał okazję żeby przytulić Kacey.
-Więc, mogę liczyć na nagrodę za podzielenie się informacjami na
temat mojego brata?
Rzuciła im szybkie spojrzenie. Skinęła głową i oddała uścisk.
I w tym momencie przypomniał sobie dlaczego stracił dla niej głowę.
Pasowała. Była doskonała w jego ramionach. Jakby była dla niego
stworzona. Jej zapach, sposób w jaki jej włosy łaskotały go w nos,
wszystko z niej krzyczało wygodą i domem. Nie miał ochoty jej
puszczać.
Travis odchrząknął.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy