Rozdział 25, Rachel Van Dyken - The Bet (tłumacz. nieoficjalne)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ROZDZIAŁ 25
-To nie jest tak jak myślisz! - Kacey udało się złapać najbliższy
ręcznik i się okryć, choć trudno było zobaczyć w tym sens, biorąc pod
uwagę to, że obydwoje otwarcie się w nią wgapiali. Musiało być w
tym coś nieetycznego, albo przynajmniej niemoralnego, kiedy dwóch
barci pożerało wzrokiem kobietę, jakby była jakimś smakołykiem w
łazience.
-Tak? - Jake skrzyżował ramiona - Bo chyba nie chcesz wiedzieć o
czym myślę w tym momencie. Jak mogłeś? - popchnął Travisa na
ścianę.
-Jak ja mogłem? - ryknął Travis - Co to do diabła za pytanie? Czy to
nie ty biegałeś w kółko w ten weekend i pieprzyłeś wszystko co miało
spódniczkę?
-Tylko raz! - krzyknął Jake.
-Rzekomo udajesz zaręczonego!
-To nie ma już znaczenia! - Jake pchnął go ponownie na ścianę, a rękę
położył pod jego brodą. Travis oczywiście mu na to pozwolił, biorąc
pod uwagę fakt, że Jake był młodszy i wyraźnie nie aż tak silny jak
Travis.
-Dlaczego nie do cholery? - spytał Travis napiętym głosem.
-Babcia nie zareagowała! Ona po prostu chciała Kacey z powrotem!
Poza tym wie, że nie jesteśmy zaręczeni, w porządku? Robiłem to dla
swojej reputacji. Najwyraźniej umawianie się ze striptizerkami było
szkodliwe dla firmy. W każdym razie, to był pomysł zarządu. Obie
strony wygrywają! Musiałem ratować swoją reputację, więc
udawaliśmy, że jesteśmy zaręczeni. Myślisz, że chciałbym się ożenić?
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
Kacey stała oszołomiona. Wiedziała, że małżeństwo nie będzie
prawdziwe, ale z jakiegoś powodu jego słowa zapiekły, jakby znowu z
nią zrywał. A co gorsza, przysłuchiwała się całej tej rozmowie niemal
nago.
-Więc jaki był cel przywożenia jej tutaj, skoro i tak to nie było
prawdziwe? I dlaczego babcia udawała udar? - Travis odepchnął
Jake'a, co spowodowało że ten upadł na podłogę z hukiem.
-Skąd mam wiedzieć? Ja byłem posłusznym wnukiem! - Jake wskazał
na siebie i uśmiechnął się szyderczo.
-Um, chłopaki? - Kacey podniosła rękę.
-Nie teraz! - krzyknęli jednocześnie.
-Chłopaki.
Zignorowali ją i nadal kłócili się o to, czy babcia była chora czy nie,
czy Jake kłamał i dlaczego to było takie istotne, żeby przekupić Kacey
i ściągnąć ją do Portland. W sumie, to było najgorsze pięć minut w jej
życiu.
A potem...
Bets, Wescott i babcia wpadli do pokoju.
Pięknie.
Kacey modliła się żeby uderzył piorun.
Nie miała aż tyle szczęścia.
-Co to ma wszystko znaczyć? - ryknął Wescott, a następnie zrobił się
purpurowy, jak zobaczył Kacey w ręczniku.
-Była naga! - Jake wskazał na Kacey.
Travis przewrócił oczami.
-Pod prysznicem, gdzie ludzie zazwyczaj są nago.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
Jake uśmiechnął się szyderczo.
-A ty się na nią gapiłeś, bo odkryłeś jak fascynująca jest anatomia
człowieka?
Travis rzucił się Jake'owi do gardła, ale Wescott wcisnął się pomiędzy
nich.
-Stop! Nie wiem co was tak zdenerwowało, ale jesteście dorośli.
Usiądźcie i to przedyskutujcie. Nie zaczynajcie rzucać się na siebie z
pięściami, zwłaszcza że Kacey stoi tam okryta tylko ręcznikiem.
Zarówno oczy Travisa, jak i Jake'a rozbłysły. Chciała umrzeć ze
wstydu.
-Ja tylko, um... będę w moim, albo jego... - wskazała na Travisa i
pokręciła głową - ...pokoju gościnnym.
****
Travis trząsł się z wściekłości. Nie pomagało to, że za każdym
razem jak zamykał oczy i starał się uspokoić, wszystko co widział, to
obraz Kacey bez żadnych ubrań, stojąca w jego łazience.
Jake narzekał obok niego.
-Wy dwaj - powiedział Wescott, wskazując na nich palcem - Mówcie.
Teraz.
-W tym samym czasie? - zakpił Jake.
-Cwany dupek - mruknął Travis.
Babcia stojąca za ojcem skrzyżowała ramiona. Niewielki uśmiech
uformował się na jej ustach.
-Ja się tym zajmę Wescott - poleciła.
Ojciec uniósł ręce w powietrze i wyszedł, ciągnąc matkę za sobą.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
-Słuchajcie! - warknęła babcia, na co obydwaj podskoczyli -
Potrzebowałam żeby Kacey tutaj przyjechała, to moja i wyłącznie
moja sprawa. Powiedziałam Jake'owi, żeby ją przekupił w razie
potrzeby. Najwyraźniej użył mojego udaru jako pretekstu, a także
pieniędzy, co dla mnie było w porządku, bo i tak planuję zostawić jej
spadek. Chociaż jestem szczerze rozczarowana tym, że Jake
wykorzystał sztuczne zaręczyny, żeby zachować twarz przed
zarządem. Dorośnij synu.
Travis otworzył usta żeby coś powiedzieć.
-Nie - warknęła - Tobą zajmę się później Travis, ale teraz moja
pogarda skierowana jest do twojego młodszego brata.
Starał się nie wyglądać na zadowolonego, kiedy oczy babci rzucały
gromy w kierunku Jake'a.
-Jak mogłeś! Poprosiłam cię o jedną małą przysługę, a ty biegasz w
koło unosząc spódnice!
Travis odchrząknął.
-W jego obronie, niektóre dziewczyny miały na sobie spodnie.
Jake spiorunował go wzrokiem.
Babcia kontynuowała wykład.
-Jake, myślę że śmiało można powiedzieć, że narobiłeś bałaganu,
szczególnie przed Kacey. Chcę żebyś spakował swoje rzeczy i
zatrzymał się na noc w mieszkaniu w śródmieściu. Nie wylecisz stąd
przed poniedziałkiem, a to da mi odpowiednio dużo czasu na
naprawienie szkód z twoimi rodzicami. Poza tym, patrząc na to, że
gazety mają dość zdjęć z tobą w biegu, będą zadowoleni, że się
uspokoiłeś.
Travis słuchał tylko jednym uchem. Nadal nie mógł zrozumieć,
dlaczego potrzebowali udawać fałszywe zaręczyny. Skoro babcia nie
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
umierała, to jedynymi ofiarami ich oszustwa byli jego rodzice i
Kacey. Zatem oni, jak i reszta Twitterverse, którzy skrupulatnie
śledzili najświeższe nowiny o Jake'u. Babcia powiedziała jeszcze
kilka słów do Jake'a i kazała mu odejść. Zrobił to, jak pies z
podkulonym ogonem.
-Ty! - babcia szturchnęła go w klatkę piersiową - Liczyłam na ciebie!
Liczyła na mnie?
-Tak, ty głupcze! Dałam ci tyle okazji, a ty radziłeś sobie tak dobrze
poprzedniej nocy!
Babcia opadła na łóżko obok niego.
-Wiesz jak trudno jest udawać udar, kiedy jesteś w kwiecie wieku?
Jeśli miałabym się znowu położyć...
-Co proszę?
Czy ona jest szalona?
-Kochasz ją już od dłuższego czasu mój chłopcze - ręce zaczęły mu
się trząść na kolanach, kiedy poklepała go po plecach - Wiem, że
dorastanie było dla ciebie trudne i żadna dziewczyna nie rozbudziła
twojego zainteresowania do tej pory. Pomyślałam, cóż... Pomyślałam,
że jeśli ją sprowadzę tutaj z twoim bratem, to będziesz na tyle
zazdrosny, że wreszcie coś z tym zrobisz.
-No cóż, co do zazdrości miałaś racje. Masz szczęście, że nie zabiłem
go poprzedniej nocy, kiedy go uderzyłem.
Babcia pokręciła głową i nagle Travis dostrzegł jak bardzo jest
krucha.
-Czego mi nie mówisz babciu?
Maleńka łza spłynęła jej po policzku, ale starła ją swoją pomarszczoną
dłonią.
tłumaczenie: C.A.R.A.M.E.L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy