Rozdział 4, Ebooki(5)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 4
Kiedy obudziła się późnym popołudniem, znalazła notkę pozostawioną przez Keto. Miała być gotowa
na szóstą. Chciał zabrać ją do K’stal i przedstawić swojej dumie.
Sarah zdusiła chęć uśmiechnięcia się. Brzmiał jakby chciał przedstawić ją swoim rodzicom. No, w
pewnym sensie. Duma była rodziną i wydawali się być zżytą ze sobą grupą. Jego brat, Cyeon,
dominujący lew z białymi pręgami był głową rodziny. Mieszkali w magicznie- ukrytej rezydencji w
pobliżu wodopoju. Było ich siedmiu- bracia i kuzyni. Wszyscy byli młodymi mężczyznami. Tylko Cyeon
miał partnerkę. Jest nią Jennifer, przedszkolanka z Jersey. Ich próby aby posiadać potomstwo
sprawiły, że reszta dumy stała się napalona i żądna własnych partnerek. Keto wyznał, że kiedy
dostrzegł ją z aparatem w ręku, wiedział że musi zrobić pierwszy krok i to szybko. Wytropił i oznaczył
ją. Słowo „nie” nie istnieje w jego słowniku.
Lwia partnerka.
To pojęcie na początku wydawało się absurdalne. Mimo to dobrze się z nim czuła. Miał obsesje na
punkcie lwów od najmłodszych lat a zostanie oznaczoną przez jednego z nich było prawie jak
spełnienie marzeń. Poza tym, Keto Rarh był piekielnym kochankiem oraz miał wiele wspaniałych
cech. Miał miłą osobowość i posiadali wiele wspólnych zainteresowań. Po porannym bzykaniu
szczerze ze sobą porozmawiali- która doprowadziła do ostrzejszego pieprzenia. Była wykończona.
Keto jest nienasycony. Nie mogła sobie przypomnieć ile razy doprowadził ją do orgazmu. Podczas gdy
spała, najwidoczniej udał się do swojej dumy. Chciał aby przeniosła się do siedziby K’stal. Powiedział,
że jej wynajęta chatka jest zbyt nędzna.
Znikąd, poczuła zawrót głowy. Skłamałaby jeśli powiedziałaby, że nie spodziewała się spędzenia
przyszłości z Keto. Nie ośmielała się myśleć o małżeństwie i dużym obrazie, chociaż Keto napomknął o
tym. Ale teraz, była szczęśliwa myślą bycia z nim. Zapragnęła wiedzieć więcej. To wszystko brzmiało
jak nowa przygoda.
Sarah wstała z łóżka. Jęknęła. Była trochę obolała po porannym, dzikim pieprzeniu. Przeciągnęła się i
udała się do ciasnej łazienki aby wziąć prysznic. Tępe dreszcze odrobinę zelżały po tym jak odświeżyła
się. Po tym jak ubrała się w biała bawełnianą koszulę i luźne spodnie, zgłodniała. Pora na lunch. Było
dobrze po południu po tym jak opuściła łazienkę. Zakwaterowanie nie obejmowało posiłków.
Mogłaby pójść do miejscowej kafejki jeśli chciałaby jedzenia. Na szczęście, miała kilka energetycznych
batonów w plecaku. Otworzyła jednego i wbiła się w niego łapczywie. Dobry Boże, była tak głodna, że
zjadłaby konia z kopytami. Zabrała się za drugiego batona kiedy zdecydowała się włączyć Maca.
Studiowała zdjęcia Keto i jego dumy, gdy nasunęła jej się pewna myśl. Teraz była blisko z Keto i nie
była pewna czy chce pokazać ich zdjęcia światu. To nie było etyczne. Jeśli fotki ujrzałyby światło
dzienne, wielu przyrodników obejrzałoby je. Zaludniliby terytorium ich stada i śledziliby każdy ich
ruch. Prywatność dumy zostałaby naruszona a ich sekret zostałby odkryty. Była pewna, że nie chce
aby tak się stało.
Co jeśli ludzie ujrzą ich w prawdziwej postaci ?
Wspaniały Keto, złoty Bóg.
Nie zobaczyła jeszcze jego brata i kuzynów w ludzkiej postaci, ale była pewna, że są tak samo
przystojni.
Zazdrość wzrastała w jej piersi.
Nie.
Nachodziły ją nagłe i gwałtowne myśli. Mogła się wydawać samolubna, że chciała go mieć tylko dla
siebie.
Sarah zamknęła folder. Potrzebowała dużo czasu aby podjąć decyzję. Wczorajsze wykonane zdjęcia
były jej najlepszym dziełem w całej zawodowej karierze. Edytorowi, któremu planowała je dać byłby
zachwycony. Były wystarczająco dobre aby otrzymać nagrodę. Ale czy naprawdę warto ? Nie chce
przysporzyć Keto i jego dumie żadnych kłopotów. Dreszcz przebiegł po jej plecach. Poza tym, on
naprawdę, naprawdę lubił ją. I nawzajem.
Otworzyła inny folder i zrobiła kopie na dyskietkę. Były to prace w Johannesburgu. Wysłała e-mailem
tylko najlepsze zdjęcia z wydarzeń, które wykonała zanim przybyła tutaj. Nie było w tym miejscu
Internetu a musiała wysłać całą serię swojemu redaktorowi naczelnemu w Londynie. Lokalna poczta
była jakieś trzydzieści minut jazdy od chatki. Jeśli wyszłaby teraz, wróciłaby przed szóstą akurat wtedy
kiedy Keto zabiera ją na randkę.
Sarah włożyła dyskietkę do koperty i nabazgrała na niej nazwisko i adres edytora. Chwyciła do rąk
torebkę i poszukała w niej kluczyków do samochodu. Jej serce zabiło w oczekiwaniu. Keto. Ponownie
go dziś zobaczy.
Kiedy zamykała drzwi do chatki, zastanawiała się kiedy ostatni raz miała taki szampański nastrój… jak
zadurzona uczennica.
To było naprawdę dawno temu.
***
Jakimś cudem, Cyeon i Jax wiedzieli o wszystkim gdy Keto wszedł do salonu. Może słowa „dobrze
zerżnięty” widniały na jego czole. Albo był przesiąknięty jej zapachem. Jego rodzaj posiadał
zaostrzony zmysł węchu. Nie brał prysznicu po ich dzikich porannych igraszkach.
„ Jaka jest ta fotografka ?”- Cyeon odłożył gazetę i obdarzył go wszechwiedzącym uśmieszkiem.
„ Słodka i urocza.”- Keto opadł na kanapę i z ulgą wypuścił powietrze. Mokra koszulka przylegała do
jego ciała. AC w samochodzie zostało uszkodzone i nie miał sposobności aby je naprawić. Dziś było
szczególnie gorąco. Upał sprawił, że dżinsy utrudniały mu siedzenie. Miał ogromną ochotę aby
zrezygnować z auta i przemienić się w bestialską formę. Kiedy był lwem nie przeszkadzał mu upał.
„ Oznaczyłeś ją.”- Oświadczył Jax. –„ Sukinsyn.”
„ Yep. Sarah Whitaker jest moja.”
„ Sarah, tak ? Piękne imię.”- Cyeon wyprostował się. –„ Powiedz mi czegoś więcej.”
„ Co ? Nie jestem teraz w nastroju aby wygłosić ci referat. Poza tym nie zauważyłeś, że śmierdzę. Idę
wziąć prysznic.”
Cyeon posłał mu groźne spojrzenie.
Keto z powrotem usiadł na kanapie. –„ Zamierzam ją tutaj przyprowadzić. Możesz ją lepiej poznać po
kolacji. To znaczy, jeśli Jen nie ma nic przeciwko gotowaniu.”
„ Wchodzę w to !”- Głos Jen dochodził z kuchni. –„ Zrobię mięso duszone z warzywami.”
„ Twoja partnerka jest niesamowita.”- rzekł Keto.
Jego brat wolno potrzasnął głową. –„ Coś mi tu śmierdzi.”
„ Oh ?”
Jax zaszczebiotał. –„ Byłem dziś rano w mieście by odebrać kilka dostaw. Kiedy załadowywałem
artykuły spożywcze do samochodu, widziałem kilku gości w środku dręczących sprzedawcę. Pytali, czy
wie coś o fotografce która przyjechała tu niedawno.”
Poczuł alarm w swoim ciele. –„ Czego oni chcieli ? Kim są ci kretyni ?”
Jego kuzyn skrzywił się. –„ Wyglądali na wynajętych mięśniaków. Zawodowcy. Sądzę, że to nic
dobrego. Byli uzbrojeni po zęby.”
„ To sprawia, że zastanawiam się co fotograf przyrody może mieć wspólnego z takimi brutalami jak
oni.”- dodał Cyeon. –„ Czym się zajmuje Sarah ?”
„ Pracuje jako wolny strzelec dla magazynu przyrodniczego.”- Keto powiedział bratu i kuzynowi to co
wiedział o Sarah. –„ Przyjechała niedawno do miasta, ale była wcześniej w Afryce przez sześć
miesięcy. Jej ostatnie zadanie było w Johannesburgu, zajmowała się historią zamieszek.”
„ Fotografowała zamieszki w Muyumba ?”- Błysk niedowierzania pojawił się na twarzy Cyeona. –„ Nie
mogę uwierzyć, że jest taka odważna. To co robiła było szalenie niebezpieczne. Masz pojęcie, jak
wiele osób wtedy zginęło ?”
Keto pomyślał o tym samym. Choć nienawidził się do tego przyznać, był bardzo dumny, że jego
kobieta jest zadziorna, odważna, typ ryzykantki, chociaż mógłby złagodzić ją nieco po tym jak już
stanie się jego partnerką. Nie chciał aby wpakowywała się w niepotrzebne niebezpieczeństwo. Z
upływem czasu, ludzie byli bardziej niebezpieczni niż zwierzęta. Prawdą jest, że w królestwie
zwierząt, ludzie byli na szczycie łańcucha pokarmowego. –„ Myślisz, że istnieje związek pomiędzy
zamieszkami w Muyumba i ludźmi, którzy ją szukają ?”
„ Nie wiem. Mogą być kłusownikami lub oszustami pracującymi dla rządu. Wyobrażam sobie, że
musiała pociągnąć za kilka palców w swoim rzemiośle.”- Cyeon zmarszczył brwi. –„ Ale ich postawa
krzyczy
‘urodzeni i wychowani w wojsku’. Mam złe przeczucia.”
Niepokój uderzył w głąb umysłu Keto. Zamieszki można uznać jako jeden z najbardziej krwawych
incydentów w historii RPA. Ron Muyumba był panem narkotykowym w kartelu, ukrywając się jako
działacz na rzecz praw cywilnych. W kraju skorumpowanego rządu i stałej walki o władzę,
zorganizowany ruch Muyumba był tylko egoistyczną potrzebą. Przed mediami, nieustannie
protestował na temat praw i potrzeb obywateli. Z dala od kamery, był tylko kanalią, zdobywającą
fortunę na ludzkiej nędzy za pomocą łapówek, strachu i zastraszeń aby osiągnąć swoje cele.
Keto stanął. –„ Pójdę po nią. Nie mogę ryzykować. Kimkolwiek są ci ludzie, będzie o wiele bezpieczna
tutaj, z nami.”
„ Pójdę z tobą.”- Cyeon dołączył do niego. –„ Ty też, Jax. Weźmiemy twoją ciężarówkę.”
***
Upał był jak lepka gęstość kiedy wyszła na zewnątrz. Poczuła się jakby pływała na spodzie
działającego piekarnika. Jej twarz poczerwieniała. Ospałość ważyła każdy ruch. Oddychanie było jak
żmudny obowiązek. Temperatura wzrosła o kilkanaście stopni, odkąd wyszła po południu z chatki.
Ugh. Sarah wyciągnęła chusteczkę z kieszeni i wytarła czoło. Musi uciec od tego morza gorąca zanim
dostanie udaru.
Z poczty, Sarah ruszyła z powrotem do samochodu ze zgrzytem zamykając drzwi. Ociężale zbliżała się
do niego i sięgnęła po kluczyki. Wewnątrz pojazdu było jak w piecu. Dyszała kiedy zapaliła silnik.
Włączyła klimatyzację i otworzyła okno po stronie kierowcy aby pozbyć się gorącego powietrza. Po
kilku minutach temperatura wewnątrz samochodu nieznacznie zelżała. Zamknęła okno i odjechała z
parkingu przy poczcie. Żwir skrzypiał pod oponami kiedy zawróciła na główną ulicę. Silnik zadudnił
smutnym brzęczeniem.
Sarah spojrzała na zegarek. Druga- czterdzieści po południu. Miała mnóstwo czasu aby przygotować
się na randkę z Keto. Szkoda, że nie miała żadnego przyzwoitego do ubrania. Jej garderoba składała
się z dżinsów, koszulek bez rękawków i sarongs. Bardzo atrakcyjne. Nie sądziła, że będzie miała tutaj
randkę. Kiedy o tym myślała, stwierdziła że to zabawne jak ludzie odnajdują miłość w
najdziwniejszych miejscach.
Chatka, którą wynajęła mieściła się na obrzeżach miasta. Tylko pół godziny jazdy, ale stan drogi był
opłakany. Pełne dziur wielkości garnków z suchym błotem, więc trzymała się bezpiecznej prędkości
20 km/h. Ostatnią rzeczą jaką chciała to wjechać w wyszczerbione kamienie i przebić oponę. Osiąść
na mieliźnie tutaj byłoby koszmarem. To nie tak, że nie stanęłaby na poboczu i machała rękami. W
mieście gdzie ludności jest mniej niż tysiąc, rzadko widuje się osoby lub pojazdy na ulicy.
Minęła strusią farmę i skręciła w lewo na wąską, brudną ścieżkę. Zarzuciło samochodem i próbowała
opanować jazdę. Przed sobą dostrzegła poobijany samochód terenowy z otwartym dachem. Trójka
mężczyzn była skupiona w pobliżu dymiącego silnika, wyglądających tak jakby starali się go naprawić.
Wspaniale. Ich samochód blokował drogę. Jeden z mężczyzn dostrzegł ją i zaczął machać rękami. Nie
miała wyboru, musiała się zatrzymać.
Sarach otworzyła okno. –„ Jakiś problem ?”
Mężczyzna w brązowej koszuli odpowiedział. –„ Mamy kłopoty z samochodem.”
Jego akcent był tak silny, że prawie nie mogła go zrozumieć. Nie podobało jej się to co zobaczyła.
Mężczyźni byli uzbrojeni. Każdy z nich miał broń przy pasie. Mężczyzna w żółtej koszuli nawet nie
starał się jej ukrywać. Nie miała żadnego pojęcia o broni palnej, ale widziała że to był duży pistolet.
Taki, który mógłby zrobić dziurę w czyjeś głowie. Jej wewnętrzny alarm zadzwonił.
Instynkt przejął kontrolę.
Pchnęła dźwignię do zmiany biegów i nacisnęła pedał gazu. Opony ryknęły o kamienie i sypki szlam.
Głośny huk przebił powietrze. Szyba eksplodowała. Kula przeleciała tuż obok jej ucha.
Krzyknęła.
Sarah wcisnęła hamulec.
Nie mogła w to uwierzyć. Ten sukinsyn w nią strzelił.
On cholera w nią strzelił !
Cząstka jej kazała uciekać. Z kolei inna część poradziła aby zatrzymała się. Ulica była zbyt wąska aby
udało się jej zawrócić. Nawet gdyby chciała to zrobić miała marne szanse.
„ Nie spudłuję nastepnym razem.”- Krzyknął mężczyzna w żółtej koszuli. Groźba impulsywnego
sukinsyna nie wyglądała to jakby miał się przed tym zawahać.
Jej ręce drżały. Serce łomotało w piersi. Czego oni chcą ? Miała ogromną nadzieję, że to tylko
pospolici bandyci. Posiadała kilkaset dolarów w portfelu na wypadek nagłych przypadków. Również
miała ze sobą czeki podróżne. Karty kredytowe były w ten sytuacji bezużyteczne.
Dwójka mężczyzn podeszli do niej. Trzeci facet wspiął się do pojazdu i uruchomił silnik. Sukinsyn! Ich
terenowy jeep nie został uszkodzony. To była pułapka. Jej żołądek wywinął koziołka.
Sarach trzymała ręce na kierownicy. Wzrok miała skierowany na pistolety. –„ Czego chcecie ?”-
Rzekła łamliwie chociaż starała się brzmieć spokojnie.
Wilczy uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny w brązowej koszulce. Skinął bronią na tył jej
samochodu. –„ Wysiadaj.”
„ Jeśli to pieniędzy potrzebujecie…”
„ Powiedziałem wysiadaj!”
Sarah drgnęła. Zaczęła panikować.
Spokój. Nie daj się zastraszyć.
Może mogłaby dojść z nimi do
porozumienia. Jak dotąd, łapówki dokonywały cudów. W tym skorumpowanym kraju, nikt nie był w
stanie oprzeć się urokowi zielonych papierków. Musi tylko dobrze to rozegrać.
Otworzyła drzwi i wyszła z samochodu. Zrobiła to co kazał, usiadła na tylnym siedzeniu. Facet w
brązowej koszuli przejął kierownicę. Jego kolega, z ogoloną głową i sportowymi tatuażami usiadł
obok niej. Jego broń wymierzona była w nią, gotowa do wystrzału jeśli odważyłaby się zrobić coś
głupiego. Samochód odjechał i dołączył do jeepa. Samochód brnął jak rozklekotana łódź. Sarah ciężko
przełknęła. –„ Czy możesz mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi ?”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy