Rozdział 5, ff, Per aspera ad astra,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział 5
~ ~
„Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest
miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile
przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwie
trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam.
Miłość po prostu jest albo jej nie ma”

Stephenie Meyer
INTRUZ
Aro:
Pokój z Wami umiłowani. Nazywam si
ę
Aro Volturii i jestem tym,który jest. Jestem
bogiem. To ja decyduje o wszystkim i chod
ź
nazywam to sprawiedliwo
ś
ci
ą
to daleko mi do tej
pojmowanej przez zwyczajnych
ś
miertelników.
Od ponad dziesi
ę
ciu lat czekam na moje trofeum. Je
ż
eli mój dar mnie nie myli to b
ę
dzie
ona najbardziej utalentowanym wampirem w dziejach tego
ś
wiata. Musz
ę
j
ą
posi
ąść
bo inaczej
wszystko co osi
ą
gn
ą
łem mo
ż
e by
ć
zagro
ż
one. Moja ciekawo
ść
wzrasta z ka
ż
dym dniem dlatego,
ż
e
nie mog
ę
okre
ś
li
ć
jaki to b
ę
dzie dar. A moj
ą
przyszł
ą
zdobycz
ą
jest Isabella Swan i nie spoczn
ę
dopóki nie b
ę
dzie moja. Ja zawsze dostaje to czego chc
ę
i tym razem nie b
ę
dzie inaczej.
Bella:
Czas na wyspie był po prostu magiczny. Chwile sp
ę
dzone z Edwardem s
ą
warte
wszystkiego. Jednak ju
ż
jutro pierwszy dzie
ń
szkoły. Tak,to z pewno
ś
ci
ą
b
ę
dzie ciekawy dzie
ń
.
Bella usłyszy w najbli
ż
szym czasie setki teorii o sobie i to mnie przera
ż
a. Nie lubi
ę
słucha
ć
co i kto
o mnie my
ś
li je
ż
eli jest to człowiek mi totalnie oboj
ę
tny. Masakra. Nagle zadzwonił telefon. To
Alice.
-Hej Bella! Zaraz u Ciebie b
ę
d
ę
. Musz
ę
Ci wybra
ć
zestaw na jutro. Musisz zrobi
ć
wielkie wej
ś
cie,
ż
eby wszyscy padli na Twój widok -szczebiotała
-No to czekam Kochana,paaa... -powiedziałam i si
ę
rozł
ą
czyłam
Siedziałam w kuchni i starałam si
ę
przygotowa
ć
jaki
ś
deser z czym o dziwo miałam
dzisiaj problem bo moje my
ś
li znów zacz
ę
ły zaprz
ą
ta
ć
te wizje. Musz
ę
porozmawia
ć
o tym z
Charliem przy najbli
ż
szej okazji.
-Bella! Bella! Ziemia do Belli!-krzyczała Alice machaj
ą
c mi dłoni
ą
przed oczyma
-O,Alice. Nie zauwa
ż
yłam kiedy weszła
ś
,przepraszam. Zamy
ś
liłam si
ę
- powiedziałam
-Tego to ja ju
ż
si
ę
domy
ś
liłam,a teraz chod
ź
do Twojego pokoju bo musisz mi wszystko
opowiedzie
ć
. Jestem tak bardzo ciekawa tego co stało si
ę
na wyspie,no wiesz Twoich wizji,a nie
mogłam o tym z Tob
ą
pogada
ć
bo ci
ą
gle był z Tob
ą
Edward- powiedziała i poci
ą
gn
ę
ła mnie na
gór
ę
-Jej,ja tak bardzo chc
ę
si
ę
dowiedzie
ć
czy Ona mo
ż
e ma podobny da do mojego,ale to przecie
ż
niemo
ż
liwe raczej,nie?
-Alice,nie wiem czy mam jaki
ś
dar,a szczególnie,
ż
e jestem człowiekiem- powiedziałam
na co oczy Alice otworzyły si
ę
szerzej ni
ż
zazwyczaj i opadła jej szcz
ę
ka
-Alice? Alice,co jest?-spytałam
-Bello,po prostu ja nie wiem jak to mo
ż
liwe,a mo
ż
e to tylko przypadek?
-Alice,co Ty wygadujesz? Jaki przypadek?-byłam ju
ż
lekko wkurzona. O co jej
chodzi,ale zaraz? -Alice,od kiedy umiesz mówi
ć
przez brzuch?-spytałam ze zdziwieniem
-Bello! Ja nigdy nie mówiłam i nie b
ę
d
ę
mówi
ć
przez brzuch bo po prostu tego nie
umiem,ale Ty Bello,Ty słyszysz moje my
ś
li- powiedziała,a tym razem to mi szcz
ę
ka opadła
-Ja?! W my
ś
lach?!-pisn
ę
łam- chyba
ż
artujesz!
Ż
artujesz,prawda? Prosz
ę
powiedz,
ż
e
ż
artujesz!-tutaj ju
ż
krzyczałam
-Bello,ja nie wiem jak to mo
ż
liwe,ale tak jest- powiedziała
-Alice,ale je
ż
eli ju
ż
czytam to tylko w Twoich- odpowiedziałam
-Wiec musimy to sprawdzi
ć
- powiedziała i poci
ą
gn
ę
ła mnie na dół
-Alice,co Ty wyprawiasz?! Gdzie mnie ci
ą
gniesz?- spytałam zdezorientowana
-Jedziemy do mnie. Musimy si
ę
przekona
ć
czy mo
ż
esz tak
ż
e innym czyta
ć
w my
ś
lach -
powiedziała,a mnie zamurowało.
Super to teraz cała rodzina Cullen,cała wampirza rodzina b
ę
dzie wiedziała,
ż
e co
ś
ze
mn
ą
si
ę
dzieje i b
ę
d
ą
zadawa
ć
mas
ę
pyta
ń
,jakby jutrzejszy dzie
ń
i najbli
ż
sza przyszło
ść
nie miała
by
ć
wypełniona samymi pytaniami.
-Wysiadaj! Idziemy!-piszczała Alice z podniecenia
-Opowiadaj!-szczebiotała,gdy ju
ż
siedziały
ś
my u mnie w saloniku
-Alice,ja sama nie wiem dokładnie co to było,wi
ę
c nie wiem czy mam co
ś
szczególnego
do powiedzenia- powiedziałam
-Ok,ju
ż
- powiedziałam i wysiadłam z samochodu,a Alice jak zwykle nie mogła
wytrzyma
ć
mojego
ś
limaczego t
ę
pa i poci
ą
gn
ę
ła mnie za sob
ą
Weszły
ś
my do domu,gdzie wszyscy ju
ż
czekali. Wszyscy widocznie nic jeszcze nie
wiedzieli bo wysyłali w naszym kierunku nieme pytania,a mnie po prostu wmurowało.
-O co chodzi? Po co Alice kazała Nam si
ę
tu zebra
ć
? Znowu chodzi o Bell
ę
? Tak,na
pewno. W ko
ń
cu przyszła tutaj z ni
ą
. -
pomy
ś
lała Rosalie
-Czemu nikt nic nie mówi i dlaczego Bella patrzy na Nas z takim dziwnym wyrazem
twarzy? -
my
ś
lał Emm
-
Hmmm,Bella wydaje si
ę
by
ć
... przera
ż
ona?-
my
ś
lał Jasper
-
O co mo
ż
e chodzi
ć
,Edwardzie? Spójrz na mnie je
ż
eli wiesz o co chodzi
- my
ś
lał
Carlise,ale Edward na Niego nie spojrzał. Nawet nie drgn
ą
ł i jego twarz przybrała dziwny wyraz
-
Edwardzie? Co si
ę
dzieje?-
pytała Esme,ale Edward nie reagował,tylko toczył w sobie
wewn
ę
trzn
ą
walk
ę
sam ze swoimi my
ś
lami
-Czemu Alice nuci t
ą
krety
ń
sk
ą
piosenk
ę
?! Jasna cholera! Jak si
ę
zaraz nie dowiem o co
chodzi to zwariuje! Po prostu zwariuje! Chodzi o Bell
ę
? Musi mie
ć
to zwi
ą
zek z ni
ą
,ale mam
nadziej
ę
,
ż
e nic jej nie jest. Nie wytrzymałbym ,gdyby co
ś
złego jej si
ę
przytrafiło,po prostu nie!-
my
ś
lał Edward
I teraz zorientowałam si
ę
,
ż
e stoimy tak w ciszy. No mo
ż
e nie zupełnie bo ja słysz
ę
co
my
ś
l
ą
i dotarło do mnie o czym my
ś
li Alice.
Ś
piewa piosenk
ę
? Nie,Ona co
ś
mówi,ale chyba
tak,
ż
eby Edward si
ę
nie zorientował.
-
Pi
ę
kna! Pi
ę
kna! Pi
ę
kna! Pi
ę
kna my
ś
l w moim umy
ś
le bo Twoj
ą
zdaje si
ę
by
ć
.
Odpowiem Ci na wszystko,chocia
ż
Ty nie wiesz,
ż
e słysz
ę
Twoj
ą
słodk
ą
melodi
ę
kochany. Na
pytania odpowiem Ci-
ś
piewała Alice w kółko. Edward wzi
ą
ł to za zwykł
ą
piosenk
ę
wymy
ś
lon
ą
przez Alice,ale nawet si
ę
nie zorientował,
ż
e jej tekst to rozmowa,przekaz i postanowiłam przerwa
ć
cisz
ę
-Tak,chodzi o mnie. Przepraszam,
ż
e tak długo milczałam,ale miałam pewien powód i
wiem,
ż
e moja mina nie była zbyt przyjemna,a Ty Edwardzie mo
ż
esz odetchn
ąć
. Nic mi nie jest,nic
mi si
ę
nie stało,czuj
ę
si
ę
znakomicie. No mo
ż
e prawie- mówiłam,a wszyscy patrzyli na mnie z
szeroko otworzonymi oczyma i nadal nic nie mówili
-
Ona?! Czy Ona?!-
my
ś
lał Edward
-Tak Edwardzie,słysz
ę
Ci
ę
. Sama nie wiem jak to mo
ż
liwe,ale jednak to prawda
-powiedziałam i w tym momencie wszyscy si
ę
do mnie przybli
ż
yli i patrzyli uwa
ż
nie. Mo
ż
e
my
ś
leli,
ż
e jestem wampirem? Sama nie wiem. Po prostu tak stali i mnie obserwowali
-Ale jak to? Od kiedy?-spytał Carlise
-Przed kilkoma minutami usłyszałam my
ś
li Alice i ta mnie przyprowadziła tutaj do
Was,
ż
eby sprawdzi
ć
czy Was te
ż
usłysz
ę
- powiedziałam
-To niezwykłe- powiedziała Esme
-Tak i to bardzo- powiedział Carlise
-Bello co Ty o tym s
ą
dzisz?- spytał Edward
-Jest to dla mnie co
ś
zupełnie niewyobra
ż
alnego i nie wiem co mam o tym s
ą
dzi
ć
.
Jestem człowiekiem,a ludzie nie maj
ą
takich zdolno
ś
ci,a przynajmniej tak mi si
ę
wydaje
-Bello rozumiem Ci
ę
. Mo
ż
e powinni
ś
my porozmawia
ć
o tym z Charliem,co ty na to?-
spytał Carlise
-Uwa
ż
am,
ż
e powinnam to sama zrobi
ć
- powiedziałam
-Dobrze. W takim razie jed
ź
do domu i porozmawiaj z nim- powiedział Edward –
odwioz
ę
Ci
ę
,dobrze?- dodał
-Dobrze,jed
ź
my- odpowiedziałam
Przez cał
ą
drog
ę
Edward nucił jak
ąś
piosenk
ę
. Jakby nie chciał,
ż
ebym słyszała o czym
my
ś
li. To denerwuj
ą
ce,a On tylko si
ę
u
ś
miechn
ą
ł i powiedział:
-Skoro ja Ciebie nie słysz
ę
to nie dam si
ę
podsłuchiwa
ć
- powiedział i wybuchli
ś
my
gło
ś
nym rechotem
-Tak,jasne. Mogłam si
ę
tego spodziewa
ć
- powiedziałam przez łzy
-Ok,jeste
ś
my. I
ść
z Tob
ą
?- spytał
-Nie,pójd
ę
sama- powiedziałam i wysiadłam
Weszłam,ale w domu było cicho. Skierowałam si
ę
prosto do gabinetu taty,gdzie
oczywi
ś
cie znalazłam Go zakopanego w papierach. Zapukałam cicho w drzwi i weszłam. Na mój
widok Charlie si
ę
szeroko u
ś
miechn
ą
ł i wskazał r
ę
k
ą
,
ż
ebym usiadła. Nie mieli
ś
my jeszcze szansy
porozmawia
ć
,a ja sama nie wiedziałam jak mam mu powiedzie
ć
,
ż
e wszystko wiem. Chocia
ż
jedynie nie wiem co oznacza mój dar. Słysz
ę
my
ś
li,ale dopiero,gdy si
ę
na nich skupi
ę
.
-Tato,chciałabym z Tob
ą
porozmawia
ć
o tym kim jeste
ś
- powiedziałam i w zamian
dostałam przera
ż
one spojrzenie
-
Czy Ona co
ś
wie?! Sk
ą
d?!-
my
ś
lał Charlie
-Tak tato wiem i zaraz Ci wytłumacz
ę
sk
ą
d- powiedziałam
-Bello,czy Ty usłyszała
ś
moje my
ś
li? Jak?- spytał z przera
ż
eniem i zaciekawieniem
przede wszystkim
-To ja mo
ż
e zaczn
ę
od pocz
ą
tku – powiedziałam- na wyspie jak byłam na spacerze
miałam jakby wizj
ę
i widziałam wszystko co si
ę
zdarzyło od momentu mojego urodzenia .
Widziałam dziwnego m
ęż
czyzn
ę
o czarnych,długich włosach i czerwonych włosach. Poznałam w
ten sposób wszystkie tajemnice. Czemu rozstałe
ś
si
ę
z mam
ą
,kim s
ą
Cullenowie i kim jeste
ś
Ty i
mama,ale w dalszym ci
ą
gu nie wiem sk
ą
d u mnie ten dar- powiedziałam
-Bells,nie wiem co powiedzie
ć
. Ju
ż
wiesz kim jeste
ś
my z mam
ą
i nie miej
ż
alu do
mamy,
ż
e nic Ci nie powiedziała,ale nie chciała,
ż
eby Ci si
ę
co
ś
stało,chciała Ci
ę
chroni
ć
. Ty jeste
ś
córk
ą
dwóch pół wampirów i wi
ę
kszo
ść
my
ś
li,
ż
e stała
ś
si
ę
przed to zwyczajnym człowiekiem, co
prawda z jakimi
ś
cechami wampirzymi,ale tak naprawd
ę
człowiekiem,ale ja jakie
ś
100 lat temu
spotkałem si
ę
z takim przypadkiem jak Ty w południowej Afryce,gdzie nie było wcze
ś
niej nikogo z
cywilizacji i dlatego Aro nie wie kim jeste
ś
- powiedział
-Ale jak? Nie jestem człowiekiem?-spytałam z panik
ą
-Jeste
ś
,ale nie zupełnie. Tak naprawd
ę
jeste
ś
wampirem,ale swoj
ą
dojrzało
ść
osi
ą
gniesz
dopiero po swoich osiemnastych urodzinach,ale jak widz
ę
Twoje dary dojrzewaj
ą
szybciej i to jest
najbardziej zastanawiaj
ą
ce. Mo
ż
liwe,
ż
e jest tak poniewa
ż
b
ę
d
ą
one niezwykle mocne i ujawniaj
ą
si
ę
przed przemian
ą
co wyja
ś
nia dlaczego tak bardzo Arowi zale
ż
y na Tobie. On wie,
ż
e b
ę
dziesz
najpot
ęż
niejszym wampirem na całym
ś
wiecie i wła
ś
nie tego si
ę
obawia. Chce mie
ć
Ciebie przy
sobie i Tob
ą
manipulowa
ć
,ni
ż
przeciw sobie- powiedział,a mnie totalnie zamurowało. Ja wampirem
i to najpot
ęż
niejszym na
ś
wiecie? Dlaczego? O co tutaj chodzi?
-Tato,ale dlaczego? Dlaczego mam ten dar?-spytałam
-Bells,obawiam si
ę
,
ż
e to nie jest jedyny z Twoich darów. Jednak od zawsze towarzyszył
Ci ten najwi
ę
kszy,ten którego nigdy nie spotkano. Masz tarcz
ę
,która odpycha moce innych i nie
wykluczone,
ż
e tak
ż
e tarcz
ę
,któr
ą
mo
ż
esz fizycznie powstrzymywa
ć
inne wampiry,a kto wie jakie
jeszcze mo
ż
esz mie
ć
mocne- powiedział
-Ale czy kto
ś
jeszcze o tym wie?- spytałam
-Nie,tylko my. Starałem si
ę
utrzyma
ć
to w tajemnicy ze wzgl
ę
du na Twoje
bezpiecze
ń
stwo bo jak sama wiesz,zazwyczaj ka
ż
dy boi si
ę
silniejszego od siebie i kiedy nadarza
si
ę
okazja,stara si
ę
go unieszkodliwi
ć
,wi
ę
c Bello,prosz
ę
Ci
ę
nie mów tego nikomu dopóki nie
b
ę
dziesz mogła si
ę
obroni
ć
bo jak na t
ę
chwil
ę
s
ą
tacy,którzy mog
ą
Ci
ę
skrzywdzi
ć
. Zreszt
ą
sama
wiesz,prawa? - powiedziała
-Tak tato,wiem o tym- przytakn
ę
łam
Byłam tym wszystkim przytłoczona wi
ę
c postanowiłam odpocz
ąć
. W ko
ń
cu to był
bardzo intensywny dzie
ń
,a jutro musz
ę
i
ść
do szkoły. Po postu jeszcze lepiej. Przytuliłam tat
ę
i
powiedziałam mu dobranoc i poszłam do siebie. Mam nadziej
ę
,
ż
e ciepła woda uspokoi moje
skołatane nerwy. Szybko si
ę
rozebrałam i weszłam do kabiny. Ju
ż
po chwili po moim ciele zacz
ę
ła
spływa
ć
ciepła,koj
ą
co ciecz i jak zazwyczaj odleciałam. Nagle do mojej głowy dostały si
ę
pewne
obrazy:
Ja razem z Alice biegłam przez las. Były
ś
my na polowaniu? Chyba tak bo po chwili
zw
ę
szyłam trop pantery i rzuciłam si
ę
w jej kierunku. Towarzyszył nam tak
ż
e Edward,który był jaki
ś
kilometr od nas i rozprawiał si
ę
wła
ś
nie ze swoj
ą
ofiar
ą
.
Nagle si
ę
ockn
ę
łam i zobaczyłam,
ż
e moje palce si
ę
ju
ż
pomarszczyły od wody wi
ę
c
czas wychodzi
ć
. Co oznaczała ta wizja? Czy naprawd
ę
b
ę
d
ę
ż
ywi
ć
si
ę
krwi
ą
zwierz
ą
t? I dotarło do
mnie,
ż
e b
ę
d
ę
naprawd
ę
wampirem,ale nie b
ę
d
ę
zabija
ć
ludzi. Całe szcz
ęś
cie,ale nie jest
powiedziane,
ż
e nigdy kogo
ś
nie zabij
ę
bo to tylko fragment mojego przyszłego
ż
ycia. Co b
ę
dzie po
samej przemianie? Z moich rozmy
ś
la
ń
wyrwał mnie Pulpecik,który wskoczył mi na kolana i zacz
ą
ł
si
ę
ze mn
ą
wita
ć
. No tak ma prawo czu
ć
si
ę
zaniedbywany. W ko
ń
cu praktycznie po
ś
wi
ę
całam mu
niezbyt wiele czasu,tak
ż
e trzeba to teraz b
ę
dzie nadrobi
ć
. Moim uwadze nie umkn
ę
ło to,
ż
e jest ju
ż
sporo wi
ę
kszy. Szybko ro
ś
nie nasz Pulpecik.
Nagle oplotły mnie czyje
ś
ramiona. Odwóciłam si
ę
i napotkałam hipnotyzujace oczy
mojego Anioła. Wpatrywały si
ę
we mnie z tak
ą
czuło
ś
ci
ą
,
ż
e zakr
ę
ciło mi si
ę
w głowie. Przywarłam
do niego st
ę
skniona za dotykiem jego warg tak samo jak on,gdy
ż
naparł na mnie tak samo
intensywnie jak ja na niego i zatracili
ś
my si
ę
w tym po prostu. Byli
ś
my tylko my i nic wi
ę
cej si
ę
nie liczyło. Edward w pewnym momencie si
ę
ode mnie oderwał i spojrzał na mnie z pytaniem w
oczach. Dobrze wiedziałam o co mu chodziło i byłam pewna,
ż
e tego wła
ś
nie pragn
ę
. Chc
ę
tylko i
wył
ą
cznie jego. Skupiłam si
ę
maksymalnie,
ż
eby mógł usłysze
ć
moje my
ś
li. Tak ,teraz tego
pragn
ę
łam tak bardzo bo
ż
adne słowa nie mog
ą
odda
ć
tego co do niego czuj
ę
. Zamkn
ę
łam oczy
wtulaj
ą
c si
ę
w niego i przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie,pierwszy dotyk,pocałunek.
Chwile na ł
ą
ce i wszystkie nasze wyznania,a On przytulił mnie jeszcze mocniej i wyszeptał w moje
włosy:
-Dzi
ę
kuj
ę
- po czym odsun
ą
ł si
ę
ode mnie i u
ś
wiadomił sobie wła
ś
nie,
ż
e czytał mi w
my
ś
lach- Bello,jak to zrobiła
ś
?- spytał zaskoczony
-Skupiłam si
ę
na naszej miło
ś
ci i tym co chciałabym Ci pokaza
ć
- powiedziałam,a On w
tej samej chwili zaatakował mnie swoimi ustami i przepadłam
-
Kocham Ci
ę
Edwardzie! Kocham nad
ż
ycie!-
powiedziałam w my
ś
lach
-
Ja Ciebie równie
ż
najdro
ż
sza-
odpowiedział w ten sam sposób,a mi napłyn
ę
ły łzy do
oczu i po prostu płakałam. Płakałam ze szcz
ęś
cia. Po prostu pozwoliłam łzom płyn
ąć
.
Przysun
ą
ł si
ę
bli
ż
ej mnie i zło
ż
ył pocałunek na mojej szyi i obojczykach. Zjechał
r
ę
koma w dół i delikatnie podniósł mnie do góry,a ja otoczyłam nogami Jego biodra. Wszystkie
ruchy były tak naturalne i nie wymuszone. Byli
ś
my w tej chwili jedn
ą
istot
ą
,która wreszcie
poł
ą
czyła si
ę
po tylu latach rozł
ą
ki. Zacz
ę
łam powoli rozpina
ć
guziki jego koszuli,całuj
ą
c go
jednocze
ś
nie w miejsca,gdzie moje palce muskały jego idealn
ą
pier
ś
. Zdj
ę
łam z niego koszul
ę
i
zauwa
ż
yłam,
ż
e si
ę
nie obijał bo i ja byłam w samym staniku. Spojrzałam w Jego oczy i to co
zobaczyłam wywołało mój cichy j
ę
k przyjemno
ś
ci. Zobaczyłam w nich
żą
dz
ę
,ale i
miło
ść
,trosk
ę
,po
żą
danie. Wpiłam si
ę
w jego usta i zaj
ę
łam si
ę
jego spodniami,które pomógł mi
zdj
ąć
,a On jednym ruchem zdj
ą
ł ze mnie moje i byli
ś
my w samej bieli
ź
nie. Ponownie mnie
podniósł i posadził sobie na kolanach tak,
ż
e siedziałam mu na kolanach,a jego m
ę
sko
ść
napierała na
moj
ą
kobieco
ść
co wywołało na całym ciele dreszcz podniecenia. Po chwili ju
ż
byli
ś
my zupełnie
nadzy. Siedzieli
ś
my tak wpatruj
ą
c sobie w oczy i cieszyli
ś
my ka
ż
da chwil
ą
. Było to doznanie tak
intensywne,
ż
e zupełnie nie zwracałam na nic uwagi. Liczył si
ę
tylko On przy mnie,we mnie. Jego
ruchy były idealnie skomponowane z moimi. Dwie dusze w jednym ciele,jedno ciało i dwie dusze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy