Rozdział dwunasty i trzynasty, CDD, Miłość pisana łzami- ZAKOŃCZONE

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rozdział dwunasty
Three Days Grace- The good life
Dobre życie jest tym, czego potrzebuje,
Zbyt dużo ludzi depta po mnie,
Jedyna rzecz, która jest w moim umyśle,
Jedna rzecz, której potrzebuje zanim umrę,
Wszystko, czego chce,
To trochę dobrego życia,
Wszystko, czego potrzebuje,
To, mieć dobre chwile,
Dobre życie
(Tłumaczenie: Three Days Grace- The good life)
Ze snu wyrwały mnie jakieś dziwne dźwięki zza okna. Byłam tak zmęczona i
rozkojarzona, że mogło mi się to tylko śnić, ale i tak otworzyłam błyskawicznie oczy. Zaspana
wygrzebałam się z pościeli i mrugając załzawionymi oczami wstałam z łóżka. Za oknem
majaczył wielki, ciemny kształt. Te przerażające dźwięki wywoływały małe kamyczki, które ktoś
rzucał w szybę. Dopiero po chwili wpatrywania się w ten ciemny kształt, rozpoznałam jasne
włosy.
-Oszalałeś? Jest czwarta nad ranem! Mogłeś zadzwonić na komórkę, a nie podkradać się.
Aleksa jak zwykle to nie poruszało. Obrany w swój typowy czarny strój, stał pod moim oknem i
uśmiechał się.
-Wtedy nie byłoby tak romantycznie. Zejdź, to coś ci pokarzę.
Nie umiałam mu odmówić. Nawet nie chciałam. Był taki uroczy. Nie bał się niczego, przez co mi
imponował.
Założyłam na siebie jakieś spodnie i bluzę, a włosy pośpiesznie przeczesałam szczotką.
Nie było czasu by zrobić coś innego, przez co nie wyglądałam zbyt zachęcająco. Wyjęłam z
portfela trochę pieniędzy, bym w razie czego miała jak się wytłumaczyć rodzinie.
Po cichu, by nikogo nie obudzić zeszłam schodami. W domu panowała straszna cisza.
Jedynymi dźwiękami jakie można był usłyszeć była praca lodówki.
Blondas już czekał na mnie w swoim aucie. Bałam się, że ryk silnika mógłby
kogokolwiek obudzić. Weszłam do samochodu a chłopak od razu uśmiechnął się promiennie.
Miał na sobie czarną bluzę z kapturem a pod nią białą koszulkę. Włosy w typowym dla ich
właściciela nieładzie.
Aleks zbliżył się do mnie powoli. Wiedziałam co teraz nastąpi i miałam na to ochotę lecz
byłam zbyt wystraszona. Wyczuł to i zamiast pocałować mnie w usta zrobił to w policzek. Inni
może by na to nie zważali, lecz on do niczego się nie spieszył. Chciał by wszystko potoczyło się
w normalnym tempie. Nie chciał mnie wystraszyć lub, żebym przypadkiem nie poczuła się
niezręcznie. Uwielbiałam tą jego delikatność i wyrozumiałość.
-Gdzie mnie zabierasz?- spytałam.
Oderwał na sekundę wzrok z jezdni i spojrzał na mnie. Ten żar w jego oczach... doprowadzał
mnie do obłędu.
-Na plażę.
Zaskoczył mnie. O czwartej rano narażał się na gniew wujka i cioci tylko i wyłącznie po to by
wyciągnąć mnie na plażę.
str. 1
-O tej porze?
Nie wydawał się zdziwiony moją reakcję. Mieszkałam tutaj zaledwie od miesiąca i skąd mogłam
wiedzieć co w tym miejscu jest warte wstawiania tak wcześnie.
-Tylko o tej godzinie można zobaczyć coś tak pięknego.
Był tajemniczy co doprowadzało mnie to jeszcze większego niepokoju.
Po zaledwie dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Aleks zajechał na parking przy
plaży. Wyszedł z auta i podszedł do drzwi od mojej strony. Przytrzymał je aż wyjdę. Już dawno
odzwyczaiłam się od takich odruchów. Mimo, że były to mało znaczące gesty, dla niego zapewne
były normalnością. Jednak dla mnie znaczyły o wiele więcej.
Chodziliśmy po plaży ciesząc się swoją bliskością. Było chłodno ale nie przeszkadzało
nam to. Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne oraz smutne sytuacje z naszego życia. Czułam,
jakbym znała go od wielu lat.
Dopiero kiedy zaczynało się rozjaśniać, dowiedziałam się o czym wcześniej mówił Aleks
i co chciał mi pokazać. Słońce wyszło zza wody jakby budziło się z głębokiego snu. Mieniło się
tysiącami odcieni czerwieni, żółci i pomarańczy. To był najpiękniejszy wschód słońca jaki
kiedykolwiek widziałam.
-Jest piękny.
Patrzyłam w ogromną płonącą kulę z zachwytem.
Aleks stanął za mną i przytulił mnie. Zaczął muskać wargami moją szyję i szeptać czułe
słówka do ucha, od których robiło mi się gorąco mimo panującego chłodu.
-Kocham cię, Yoko.
Odwróciłam się twarzą do niego i spojrzałam w głąb jego piekielnie niebieskich oczu. I to
było nierozważne. Straciłam kontrolę nad sobą. To moje ciało zaczynało się poruszać nie
zważając na moje protesty. Nie potrafiło mu się oprzeć przez co nie mogłam nad nim zapanować.
W aucie nie chciałam, a teraz sama pocałowałam go. Miał tak delikatne usta. Był wszędzie.
Padające na nas jaskrawożółte promienie zabarwiły przestrzeń pomiędzy moimi powiekami na
czerwono i kolor ten idealnie odzwierciedlał to, co działo się pomiędzy nami. Zrobiło mi się
okropnie gorąco. Widziałam, słyszałam i dotykałam tylko jego.
Tylko jeden, jedyny skrawek mózgu, w którym zostały resztki rozsądku, bombardował
mnie pytaniami.
Dlaczego tego nie przerwałam? Co gorsza, nawet nie chciałam tego przerwać. Dlaczego
jedną ręką uczepiłam się jego blond włosów, a drugą badałam jego szerokie i umięśnione
ramiona? I w końcu, dlaczego przywierałam do niego całym ciałem, a mimo to wydawało mi się,
że nie jesteśmy dość blisko?
Blondas odsunął się bardzo powoli, a jego oczy płonęły żywym ogniem. Spojrzał na
mnie. Na chwilę przestał oddychać, jakby nie wierzył w to, co się właśnie stało. Położył dłoń na
moim policzku, który piekł niesamowicie. Zsunął dłoń na moje wargi, i powiódł po nich
koniuszkiem palca.
-Chyba nie powinnaś tego robić, dziewczynko.
Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam by przestał. Miałam dosyć odmawiania. Nienawidziłam
siebie za to, że wcześniej nie pozwalałam sobie na to, co chciało moje serce. Zaakceptuje to, że
ono znów czuje.
-Jeśli życzysz sobie, żebym przestał, proszę powstrzymaj mnie teraz.
Pochylił się i musnął ustami drugi policzek. Nawet ten lekki dotyk sprawił, że przeszły mnie
dreszcze. Lecz wciąż nic nie mówiłam. Kiedy milczałam, przesunął wargami po mojej skroni.
-Albo teraz.- pocałował moje czoło- Albo...- jego wargi po raz kolejny dotknęły moich.
Przyciągnęłam go do siebie tak, że reszta jego słów zginęła wewnątrz moich ust.
str. 2
Pocałował mnie delikatnie, lecz ja nie pragnęłam delikatności. Nie po tak długim czekaniu. Nie
po tym, co przeszłam. Przygarnęłam go mocniej. Aleks jęknął cicho, przytulał mnie i całował.
Nie wiem kiedy znaleźliśmy się na piasku. Razem potoczyliśmy się po nim, spleceni w
mocnym uścisku, całując się namiętnie. Czułam i pragnęłam tylko Aleksa. Nic innego nie miało
znaczenia.
A jednak coś musiało przerwać tę najcudowniejszą chwilę. Z niechęcią wyjęłam telefon z
kieszeni, jednak blondyn wciąż nie przestawał wodzić ustami po mojej szyi, raz po raz patrząc mi
w oczy by sprawdzić moją reakcję.
-Tak ciociu?- zapytałam. Przeraziłam się swojego głosu, który brzmiał jak po milowym biegu.
-Jest godzina szósta rano, a ciebie nie ma w domu. Mogłabyś mi to wyjaśnić?- była
podenerwowana. Zawsze, gdy chodziło o mnie była strasznie przewrażliwiona. Zupełnie jakby
myślała, że mam skłonności samobójcze. Czego mogłam się spodziewać, odkąd zauważyła moje
blizny już pierwszego dnia?
Trudno było rozmawiać, gdy chłopak patrzył na mnie lub dotykał. Musiałam wysilić się
na nader inteligentne wytłumaczenie.
-Ja... poszłam do piekarni po bułki.
-Nie musiałaś. Przecież wiesz, że wujek zawsze rano po nie jeździ.
-Tak, wiem. Tylko, że nie mogłam spać i pomyślałam, że go wyręczę.
-Tylko wróć szybko.
-Dobrze.
Rozłączyłam się, a telefon z żalem włożyłam z powrotem do kieszeni.
-Na czym to skończyliśmy?
Aleks schylił się by po raz kolejny mnie pocałować. Położyłam dłonie ja jego klatce piersiowej.
-Dokończymy kiedy indziej wariacie, bo muszę już wracać.
Gdyby zależało to ode mnie, nigdy bym się nie ruszała z tego miejsca. Mogłabym zostać na
zawsze w ramiona blondyna.
Aleks podwiózł mnie pod piekarnię, gdzie kupiłam bułki. Przed zakrętem który prowadził
na ulicę, gdzie oboje mieszkaliśmy, poprosiłam by się zatrzymał. Nie chciałam, by ciocia
dowiedziała się z kim byłam na nocnej wycieczce. Wiem, że bardzo lubiła chłopaka, lecz wątpię
by była wyrozumiała gdyby dowiedziała się o tym.
Kiedy przemierzałam samotnie uliczki, z wielu domów wychodzili mężczyźni a żony
żegnały ich całusami w policzek i obserwowały jak odjeżdżają. Patrzyłam na nich z uśmiechem i
wyobrażałam sobie, że kiedyś ja i Aleks będziemy podobną parą. Z gromadką naszych dzieci
będę czekała aż wróci z pracy a potem będziemy chodzili na długie spacery. Będziemy
szczęśliwą rodziną.
Aż się zaśmiałam do swoich myśli. Nigdy nie widziałam siebie w roli żony i matki..
Rzadko kiedy wychodziłam ze swoimi marzeniami tak daleko w przyszłość. Nawet, jak byłam z
Gabrielem.
Gdy wyszłam zza zakrętu, gdzie znajdował się mój dom przystanęłam na chwilę. Przed
furtkę stała kobieta i wkładała jakąś kopertę do naszej skrzynki. Miała na sobie zwykłe czarne
rurki i dopasowany żakiet, a na stopach szpilki. Jednak najbardziej zdziwił mnie kolor jej
włosów- płomienno rude pukle okalały jej twarz. Po chwili zaczęła się rozglądać niepewnie. W
momencie kiedy nasze spojrzenia się spotkały, kobieta z przerażeniem zaczęła uciekać.
Zdezorientowana zaczęłam biec w jej kierunku. Nigdy w życiu nie widziałam podobnych oczu.
Któż mógłby je mieć jeżeli nie ktoś z mojej rodziny? Moja mama miała takie oczy!
-Proszę poczekać!- krzyknęłam. Nie zareagowała tylko przyspieszyła.
str. 3
Zżerała mnie ciekawość kim jest owa kobieta. Lecz było już za późno, gdyż zniknęła mi z
oczu.
Nie zdziwiłam się gdy koperta okazała się identyczna jak ta wcześniejsza, którą również
wyjęłam ze skrzynki. Jednak pamiętając ostatnią reakcję cioci, wsadziłam ją z powrotem.
Wiedziałam, że czegoś mi nie mówiono. Czegoś ważnego, co dotyczy mojej osoby. Ta
rudowłosa kobieta... te listy.... to nie jest zwykły zbieg okoliczności.
W domu sprawiałam pozory, że nic się nie wydarzyło. Porozmawiałam chwilę z ciocia i
wujkiem a potem poszłam szykować się do szkoły. Wzięłam szybki prysznic. Tym razem
bardziej zwróciłam bardziej uwagę na swój wizerunek, dlatego postarałam się z wyborem stroju i
makijażem. Chcę wyglądać olśniewająco dla Aleksa.
Po siódmej wyjechałam z Jaredem do szkoły. Odkąd dostałam auto uzgodniliśmy, że co
tydzień będziemy się zmieniać jeśli chodzi o auto i to, kto ma je prowadzić. Dzisiaj przypadała
jego kolej.
Oczywiście w szkole aż huczało od plotek na nasz temat. Co chwilę w moją stronę
dziewczyny posyłały nienawistne spojrzenia. Jednak teraz, z Aleksem u boku nie bałam się
niczego. Nie przeszkadzało mi nic. Kocham i jestem kochana. Czy mogłabym prosić o coś
więcej?
Aleks nie zważał na nic. Trzymał mnie za rękę, przytulał i dawał całusa po każdej lekcji
gdy czekał na mnie pod klasą. Nigdy nie czułam się tak jak teraz. Tak wyjątkowa, tak piękna.
Kiedy nadeszła pora lunchu razem z blondynem weszliśmy do stołówki, ale długo tam nie
zabawiliśmy. Kupiliśmy sobie coś do jedzenia, przywitaliśmy z Jaredem i Melindą po czym
udaliśmy się na błonia szkolne.
Znaleźliśmy zaciszne miejsce z dala od wszystkich. Usiedliśmy koło drzewa chcąc
nacieszyć się sobą. Blondyn jedną rękę przerzucił przez moja ramię.
W końcu mieliśmy chwile by porozmawiać sam na sam.
-To co było na plaży...- zaczął niepewnie bawiąc się moimi włosami.-... to było...
Na wspomnienie tej chwili na moje policzkach zagościł mimowolny rumieniec. To była tak
intymna sytuacja, tak pełna uczuć, których nigdy nie odczuwałam w takim stopniu. Nasz
pierwszy prawdziwy pocałunek.
-Aleks nie potrafiący się wypowiedzieć. Nowość.- chciałam go rozśmieszyć by rozładować
atmosferę. Jednocześnie chciałam dać mu do zrozumienia, że w ogóle mnie to nie krępuje.
Rzeczywistość była inna. Byłam okropnie zażenowana tym wszystkim, ale szczęśliwa.
-Nie żartuj sobie zawłaszcza, że to twoja wina. Wtedy... to było niesamowite. Zrozumiem jeśli
nie czułaś tego samego i jeśli przesadziłem, to przepraszam. Po prostu nie potrafiłem przestać...-
wydawał się poważny i pewny tego co mówi.
Jak mógł pomyśleć, że nie czułam tego samego? Wtedy płonęłam... spalała się każda cząstka
mojego ciała. Sama tego nie przerwałam, bo nie chciałam tracić tak magicznych chwil.
-A dlaczego uważasz, że przekroczyłeś jakąś granicę?
Zaczęła rozpakowywać kanapkę, którą sobie kupiłam w stołówce. Chłopak poszedł w moje
ślady.
-Nie wiem... po prostu boję się, że to było dla ciebie za wcześnie. Nie chcę zranić ani zawieść.
Nigdy bym sobie tego nie wybaczył, a Jared na pewno nie pozwoliłby mi o tym zapomnieć.
Promienie słoneczne zaczęły padać prosto na nas. Kiedy spotkały się z jasnymi włosami
chłopaka nadały im odcień mieniącej się bieli.
-A już miał z tobą pogawędkę na temat "Mam cię na oku"?- zapytałam.
Wiedziałam, że prędzej czy później mój kuzyn to zrobi. Miałam nadzieję, że się jeszcze
powstrzymał, bo z Aleksem byliśmy parą od nie całych dwóch dni. Para, chłopak- słowa dziwnie
str. 4
jeszcze dla mnie brzmiące, ale powoli przyzwyczajam się do nich.
-Dzisiaj. Poczekaj, jak to było..."Jeśli ją skrzywdzisz to zapomnę, że jesteśmy przyjaciółmi i
skopię ci tyłek".
Cały Jared. Wyczulony tak ja ciocia, by tylko nie stało mi się nic złego.
-Przepraszam za kuzyna. Jest przewrażliwiony.
Wiem, że się o mnie martwi, ale przecież sam powiedział, że Aleks w życiu by mnie nie
skrzywdził. Więc po co była ta cała rozmowa?
-I słusznie. Dlatego zawsze musisz mi mówić kiedy zrobię coś nie tak.
No nie! Nawet on jest po jego stronie. Zamiast czuć się swobodniej zyskałam nowego
ochroniarza, lecz z takiego byłam zadowolona.
-Teraz ty mnie posłuchaj. Gdybym tego nie chciała, pierwsza bym cię nie pocałowała. Dzięki
tobie czuję, że żyję. Sprawiłeś, że przestałam się obracać i patrzyć na to co już było. Wyraźnie
widzę przyszłość i nie martwię się o nią. To co się wtedy działo... nie umiem tego opisać, ale
niczego nie żałuję.
Na dowód tego pocałowałam go w usta. Tyle mu wystarczyło. Szybko odsunęliśmy się od siebie,
bo oboje zdawaliśmy sobie sprawę, czym to może się skończyć.
-Wiesz jak bardzo jesteś dla mnie ważna? Wcześniej, gdy ciebie nie znałem... to było tak, jakbym
urodził się martwy i całe życie czekał, na kogoś takiego jak ty. Kogoś, kto nada mu sens, na
kogoś kto mnie ożywi.
Te słowa nie równały się z żadnymi innymi. Nawet z tymi Gabriela, gdy mówił, że jestem jego
miłością i życiem, że jego serce bije dla mnie. Wiedział jak mnie wtedy podejść.
-To dość mocne słowa...- ...
ale piękne
.- dodałam w myślach.
Bałam się spojrzeć mu prosto w oczy, bo wiedziałam co w nich zobaczę. Płomień, który świecił
zawsze gdy byłam w pobliżu. Zaczęłam go zauważać dopiero, gdy dowiedziałam się o jego
uczuciu. Wcześniej tego nie dostrzegałam, lub po prostu nie chciałam widzieć.
-Może... zawsze trudno było mi mówić o uczuciach.- wyznał.
Kiedy przypominałam sobie jego rozmowy z Candy czy Gabrielem nie było widać, że ma z tym
jakieś problemy. Jednak tamte uczucia różniły się od tych, które czuł w tym momencie.
-Teraz przychodzi ci to z łatwością.
-Niekoniecznie. Gdybyś wiedziała jak mi na tobie zależy mogłabyś się przerazić. Nigdy
wcześniej do nikogo nie czułem choć w niewielkim stopniu zbliżonego do tego, czym darze
ciebie.
Rękę, którą bawił się moimi włosami wyswobodził. Złapał moją dłoń i zaczął kręcić na niej
kółka.
-A był ktoś wcześniej?
Zupełnie nie wiem dlaczego o to spytałam. Bałam się usłyszeć, że jeszcze jakiejś innej
dziewczynie mówił, że ją kocha, dotykał jej... Myśl, że któraś z nich mogła całować jego
cudowne usta doprowadzała mnie do obłędu. Zaczynałam stawać się zazdrosna.
-Kilka zauroczeń owszem, ale nigdy nic poważnego. Szybko przekonywałem się, ze to nie jest to
czego szukam.
-A Candy?
Wyjechała i dała nam spokój a ja zamiast się z tego cieszyć, powracałam do tematu.
-Nigdy mi się nie podobała. Każdy inny facet w tej szkole, oprócz mnie i twojego kuzyna nie
potrafiłby się jej oprzeć. Za bardzo różniliśmy się od siebie i dlatego nie chciałem z nią być.
-I tak nagle stała się natrętna?
Wiedziałam, że nigdy nie byli razem ale nie znałam powodu dlaczego Aleks tak jej nie lubi.
Owszem, była natrętna ale ta sprawa miała drugie dno. Czułam to.
str. 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy