Rydzynski Marie - Czekoladowe sny, Ebook, Książki (PL)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MARIE RYDZYNSKI
Czekoladowe sny
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ciemności, tak naprawdę, nie bała się nigdy.
Już jako dziecko wiedziała, że wszystkie nocne
strachy są tylko tworem wyobraźni. Nigdy nie
straszyły jej pełne półcieni zakamarki.
Aż do teraz.
Czuła dziwny ucisk w żołądku. Z najwyższym
trudem, nie patrząc na boki, zmuszała się do
spokojnego marszu. Nie sądziła, że Manhattan
może być tak obskurny.
Widziała wielu przechodniów, lecz ani tro­
chę nie poprawiło to jej samopoczucia. Wszys­
cy oni wydawali się jej nieprzyjaźni i groźni.
I chociaż zawsze uważała, że opowieści o nie­
bezpieczeństwach Nowego Jorku są mocno
przesadzone, to przecież poczuła się nagle
strasznie samotna.
Spacerowanie o tak późnej porze nie było
chyba najlepszym pomysłem, ale nie przypusz­
czała, że będzie musiała iść tak daleko. Roz­
glądając się gorączkowo, szukała taksówki.
A przecież tyle ich było, gdy wychodziła z dworca
autobusowego.
6
CZEKOLADOWE SNY
Przełożyła torbę z lewej ręki do prawej.
Uchwyt coraz bardziej wpijał się jej w dłoń.
Gdy wysiadła z autobusu, zobaczyła tak wielu
ludzi dokoła, że postanowiła pójść do schroniska
piechotą. Wtedy sądziła, że jest to dobry pomysł.
Z zaciśniętymi zębami szła przed siebie Ósmą
Aleją. Odgłos kroków za plecami przerażał ją
coraz bardziej.
Czego się bała? Przecież o dziesiątej wieczorem
bardzo wielu ludzi spacerowało ulicami Nowego
Jorku. Przyjechała tu z Willow Grove, ponieważ
pragnęła zmienić swoje dotychczasowe życie,
uczynić je ciekawszym. Wierzyła, że zdoła to
uczynić w wielkim mieście.
Cały czas nie mogła pozbyć się uczucia, że ktoś
ciągle idzie za nią. Teddi, nie panikuj! powtarzała
w myślach. Nie odważyła się jednak spojrzeć za
siebie.
Pomyślała o swoich czterech siostrach. Przypo­
mniała sobie, jak wielkie zrobiła na nich wrażenie,
gdy oznajmiła im, że zamierza zostać tancerką na
Broadwayu. Nigdy nie mogła znieść gnuśnej
atmosfery rodzinnego miasteczka. Nie odpowia­
dało jej życie w bezczynności. Toteż gdy skoń­
czyła dwadzieścia jeden lat, uznała, że musi
wyruszyć naprzeciw przeznaczeniu.
- Hej, panienko, czemu tak pędzisz? - usłysza­
ła nagle.
Mimo lipcowego skwaru zadygotała. Strach
CZEKOLADOWE SNY
7
przeobraził się we wściekłość. Miała ochotę od­
wrócić się i zwymyślać intruza. Szła jednak dalej.
Gdzie to jest, gdzie jest to cholerne schronisko?
zastanawiała się nerwowo.
Przyjaciółka matki poradziła jej, by do czasu,
gdy znajdzie sobie jakieś mieszkanie, zatrzymała
się w schronisku YWCA* na rogu Ósmej Alei
i Pięćdziesiątej Ulicy. Ale przecież minęła już
Pięćdziesiątą Ulicę, a hotele, które widziała po
drodze, ani trochę nie przypominały młodzieżo­
wego schroniska. Chyba łatwiej byłoby zatrzy­
mać się w nich na kilka godzin niż na całą noc.
- To mi się podoba, to lubię. Ciężka walka aż
do zwycięstwa. Ale, złotko, strasznie dziś gorąco.
Zaraz się spocę.
Teddi westchnęła i przyspieszyła kroku. Gdzieś
tu musi być jakiś policjant, pomyślała.
Z mijanych bram goniły za nią złe spojrzenia
ulicznic.
Torba tłukła ją boleśnie po łydkach. Nie zwra­
cała jednak na to uwagi. Pomyślała, że jeśli
pójdzie w kierunku Piątej Alei, do lepszej dziel­
nicy, to może pozbędzie się natręta. Na najbliż­
szym skrzyżowaniu skręciła w długą, ciemną
ulicę. Mijała ponure wystawy zamkniętych skle­
pów i ciemne sylwetki bezdomnych, śpiących
*YWCA - Young Women's Christian Association - Chrześcijańs­
kie Zrzeszenie Młodzieży Żeńskiej, (przyp. tłum.)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy