Rycerz bezkonny e, e-książki, ebookpoint

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->ROMUALD PAWLAKRYCERZ BEZKONNYOficyna wydawnicza RW2010 Poznań 2012Redakcja: Joanna ŚlużyńskaKorekta: Maciej ŚlużyńskiRedakcja techniczna zespół RW2010Copyright © Romuald Pawlak 2012-214Okładka Copyright © Mateusz Ślużyński 2014Copyright © for the Polish edition by RW2010, 2012-2014e-Wydanie IISBN 978-83-63111-80-9Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie całości albo fragmentu – z wyjątkiem cytatóww artykułach i recenzjach – możliwe jest tylko za zgodą wydawcy.Aby powstała ta książka, nie wycięto ani jednego drzewa.Oficyna wydawnicza RW2010Dział handlowy:marketing@rw2010.plZapraszamy do naszego serwisu:www.rw2010.plROMUALD PAWLAKRycerz bezkonnyKroniki Filleganaw postaci eposu drogi albo poematu dygresyjno-aluzyjnegoWszystkie prawdziwe poezje prowansalskie z „Życie codzienne w czasachtrubadurów” Claudie Duhamel-Amado w tłumaczeniu Jacka Kowalskiego. Nieudolneprze- i podróbki autorstwa mojego.Romuald Pawlak: Rycerz bezkonnyPrologZapewne nikt nie spodziewał się, jak brzemienny w skutki okaże się edykt rajców miasta Florencjawydany w roku pańskim 1322, a zakazujący pasowania zwłok. Kim byłby Fillegan z Wake,gdzie by zawędrował, gdyby nie uchwała florenckich rajców? Może sczezłby w jakimś wykrocie?Pewne wydaje się, że to w murach Miasta Róż odwrócił się jego zły los...Hodia von Tuttenberg, „Dole i niedole Fillegana z Wake, czyli Zarys dziejów Europy i świata”Śnił się Filleganowi prawdziwy koszmar. Niby nie należało podejrzewać w tymniczego dziwnego – na jawie zdarzają się bardziej paskudne historie. A jednak rycerzbył przekonany, że to nie sen, lecz wizja. I to z gatunku zwiastujących przyszłośćmroczną i odległą. Takie dopadały go nie częściej niż raz na parę miesięcy – zwyklepo wielkim pijaństwie, którego nie zaznał od ponad tygodnia, bo nie miał za co!Cleuqi. Nazwa ta wypłynęła z pamięci, budząc dreszcz strachu i obrzydzenia.To tam pewien człowiek niegodnego imienia otworzy wrota Złu. Rozpęta sięprawdziwe piekło, w którym rozum ustąpi przed szaleństwem, krowy przestanądawać mleko, a Książę Ciemności powoła swą armię, ludzi zamieniając w wilkołaki,harpije i talibany.Albo i nie. Fillegan nie zamierzał sprawdzać, czy tak się stanie. Prorocze wizjemogły być jedynie wynikiem potężnego kaca. Na wszelki wypadek należało się odtego miejsca trzymać z daleka.Wiercąc się na sianie i przeciągając dla rozgrzania mięśni, rycerz zastanawiał sięmelancholijnie, czy Cleuqi to – przypadkiem – nie owa cudowna akwitańska wieś,gdzie ubiegłego roku tak słodko barłożył sobie z małoletnią Lucyndą. Niby nazwainna, ale nową można wymyślić z dnia na dzień.Westchnął ciężko: przyjdzie omijać Lucyndę, ten wciąż piękniejący klejnot.A szkoda, bo cóż niewinne dziewczę mogło mieć wspólnego z tamtym idiotą?Fillegan z niesmakiem skrzywił usta: cham na zawsze pozostanie chamem, choćbygo w obecności samego króla pasować na rycerza. Boże, co też za koszmar go dopadłw snach!4Romuald Pawlak: Rycerz bezkonnyWspomnienie Lucyndy na słodką chwilę rozjaśniło mrok spowijający duszęmężczyzny. Zaraz jednak znów ogarnęły go ciemne barwy rzeczywistości. Nawetgdyby wyobraził sobie ciężki trzos złota we własnej dłoni, w niczym nie zmieniało tofaktu, że w gospodzie nim nie zapłaci.Nasz bohater był spłukany. Pozostawał chwilowo rycerzem zarówno bezkonnym(Bucefał, jego wierny karus, zdechł właśnie, nie wytrzymawszy trudów rycerskiegożywota i kłód rzucanych pod kopyta), jak i bezdomnym. Zamczysko w Wake razemz okolicznymi włościami dostało się w łapska kupca Ayermine’a, który przejąłmajątek rodzinny za długi. Poczynione zresztą nie przez Fillegana, lecz jego ojca.Ten ubzdurał sobie zyski z hodowli wielbłądów i wziął na to od kupca kredyt. Lecz,jak powszechnie wiadomo, wielbłąd to bydlę uparte, złośliwe i do ujeżdżania słabosię nadaje, do walki zaś – o czym marzył rodzic naszego rycerza – przyuczyć się gonikomu nie udało. Zyski nigdy się nie pojawiły, a na łożu śmierci ojciec przekazałw spadku Filleganowi jedynie bezkresne niebo nad głową oraz ostatnią mądrośćżyciową, ledwie pół słowa wypowiedzianego w chwili śmierci.„Kur...”, tak się zaczynała owa esencja życiowego doświadczenia. Do tej porynie udało się Filleganowi rozszyfrować jej ostatecznego sensu. „Kursy walut znaj”?„Kurdupel z ciebie”? „Kurdiuki hoduj”? Pozostawało to równie wielką tajemnicą, jakcel, w którym Opatrzność rzucała go tu i tam, pozornie zupełnie bez celu, zawszejednak w porę, w najgorszej godzinie, dając jakiś ochłap do jedzenia i kąt do spania.Miał więc przeczucie, że życie jego ma sens, choć dotąd nieodgadniony.Z trudem wrócił do rzeczywistości. Stodoła z sianem okazała się miejscem małogościnnym. Dach przeciekał, w nocnej porze coraz to rzeźwiły Filleganaz głębokiego snu lodowate fontanny. Przez szpary w ścianach ziąb swobodniedocierał do wnętrza stodoły, kąsając mdłe ciało rycerza. Szczurów i myszy, ubitychprzed snem, uzbierało się na pryzmę wysoką do pół uda. A w dodatku dostęp do niejwczorajszego wieczoru musiał sobie wyrąbywać mieczem pośród natrętnegochłopstwa.5 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • frania1320.xlx.pl
  • Tematy